Kochaj mnie, Caron
Piszę w kradzionym babci zeszycie i piszę bardzo ścisło, żeby mi starczył na długo – najpierw. A jedenaście lat potem siedzę sobie w środku nocy w kuchni, dzieci i mąż śpią, i nagle mnie olśniewa, że kiedy doktor O. puszczała nam Mille regrets Josquina, to jej niesenne spojrzenie spod grzywki przy słowach „Tysiąc żalów mnie opada, kiedy odjeżdżasz” wcale nie musiało oznaczać jej współczucia dla mnie z powodu, że student A. pożegnał się przed zajęciami, bo się spieszył na pociąg do domu.
Potem, ale nadal jedenaście lat wcześniej w stosunku do tego, co było jedenaście lat później, student A. śni mi się, opowiada, jak spędził święta (był w środkowej części Bułgarii, a trochę we Florencji), i pokazuje mi miniaturowe piekiełko dwa centymetry na dwa, które sobie przywiózł z ciepłych krajów. Pytam, jak odnosi się do mojej propozycji, na co on mówi, że gdy zrozumiał, o co mi chodzi, bardzo się przejął. Pytam, jaki jest ostatecznie jego stosunek do sprawy, a on mówi: „Pozytywny”. Read More →