10 gru

Anna Piwkowska: Ból

Głupie pomyłki i drobne kłamstwa
zmieniające bieg życia.
Tragedia jak sroka o zielonkawym ogonie
podskakuje przez chwilę w miejscu,
a potem zrywa się i frunie nad wzgórzem,
gdzie wschodzi różowozłote słońce,
gasząc blask tanich świecidełek.
Jej z pozoru lekkie i połyskliwe skrzydła
rzucają cień na całe nasze życie
kradnąc jego niewinną, radosną pozłotkę. Read More

09 gru

Janusz Drzewucki: Różewicz od początku

(Nad pierwszym wydaniem Niepokoju)

1.
Zbiór wierszy Niepokój z 1947 roku to jedyna ważna książka Tadeusza Różewicza, jakiej nie mam w domowym księgozbiorze, chociaż mam takie białe kruki, jak: Czerwona rękawiczka, Pięć poematów, Czas który idzie i Równina, wszystkie trzy wydania Twarzy, ponadto Opadły liście z drzew oraz Przerwany egzamin, a także w jednym tomie Zieloną różę. Kartotekę, o pierwszym wydaniu bibliofilskiej Historii pięciu wierszy już nie wspominając. Read More

09 gru

Tomasz Hrynacz: Bądź zdrów

Wszystko po staremu. Tło stoi głuche
i nie ma nazwy, choć „Parada blizn” zadowoli wielu.
Czy to ostatnia twarz w tej sprawie?
Kiedyś rósł sercem, dziś kością twardnieje.
Na powrót mów na przekór. Niech przestrogą
a nie nowinką stanie się jego przygodna krew.
Niech nastanie powstanie z martwych.
Każdy wie, kim jest i za czym tęskni

16 sty

Poezja: Meta Kušar

przekład Katarina Šalamun Biedrzycka i Milosz Biedrzycki

Szeroka pieśń
Różowe chmury bledną ponad lipą.
Kolory w jednej chwili krzepną w noc, żar nie.
Na palenisku płomień,
w korzeniach dawny węgiel żarzy się.
Kiedy czeszę słowa, przeszywa mnie ich prąd.
Obejmuję cię i ledwie udaje mi się zbliżyć.
A co dopiero do Boga! Gdy jestem w lesie,
zaraz jest obiad. Kiedy nad morzem, zaraz zima.
Pożegnanie jest pierwszą gałązką ponownego spotkania.
Skąd wielkoduszność przy zamykaniu drzwi?
W gąszczu nocy zamykamy drzwi.
Dusza zna przebiegły śpiew.
A w nim mądrość i słodycz i iskra języka! Read More

15 lip

Dariusz Dziurzyński: Przed egzekucją

Prawdziwa śmierć Marii Antoniny
zaczęła się tutaj w celi więzienia.
Niezdarna królowa bez wiernych sług
musiała sama myć się i czesać
zdejmować desusy zakładać desusy.
Używać nocnika. Podmywać krocze.
Wszystko na oczach wścibskich żandarmów
których oddzielał niski parawan.
Ich język ulicy niezrozumiały
brzmiał ordynarnie i ranił słuch
(zmysł nienawykły do mowy plebsu
równie odległej jak pieśń dzikusa). Read More