09 gru

Janusz Drzewucki: Różewicz od początku

(Nad pierwszym wydaniem Niepokoju)

1.
Zbiór wierszy Niepokój z 1947 roku to jedyna ważna książka Tadeusza Różewicza, jakiej nie mam w domowym księgozbiorze, chociaż mam takie białe kruki, jak: Czerwona rękawiczka, Pięć poematów, Czas który idzie i Równina, wszystkie trzy wydania Twarzy, ponadto Opadły liście z drzew oraz Przerwany egzamin, a także w jednym tomie Zieloną różę. Kartotekę, o pierwszym wydaniu bibliofilskiej Historii pięciu wierszy już nie wspominając.

Niepokój to książka tyleż mityczna, co niedostępna, a może właśnie dlatego mityczna, że niedostępna. Raz ją trzymałem w ręce, mniej więcej czterdzieści lat temu w Bibliotece Jagiellońskiej, rok temu widziałem ją na wystawie w Muzeum Literatury w Warszawie. Kilka lat temu, jeszcze za życia autora znalazłem ją na internetowym portalu Allegro, ale cena była do tego stopnia zaporowa, że bez większego trudu swoje kolekcjonerskie zapędy poskromiłem.

Latem 2017 roku, czyli w siedemdziesiątą rocznicę wydania tej fundamentalnej dla powojennej literatury polskiej książki, pożyczył mi ją Paweł Różewicz, syn Stanisława, bratanek Tadeusza. Czytam teraz Niepokój w jego pierwotnej postaci. Egzemplarz jest nieco sfatygowany, widać, że był w ciągłym użyciu. Okładka nieco wytarta i postrzępiona na brzegach, papier mocno pożółkły, cóż, czas zrobił swoje.

Na pomarańczowej okładce otoczonej żółtą obwódką czarnymi literami – bez stosownej majuskuły – imię i nazwisko autora oraz tytuł, poniżej białymi literami nazwa wydawnictwa. Na stronie tytułowej wersalikami imię i nazwisko autora, a także na dole strony miejsce i data wydania: Kraków 1947 oraz informacja: nakładem wydawnictwa „Przełom” (tym razem w cudzysłowie, bo na okładce bez cudzysłowu). Nieco powyżej znak graficzny wydawnictwa: czarny pegaz skaczący pomiędzy trzema gwiazdami. Na odwrocie strony tytułowej następna informacja, że książka jest dziełem Drukarni Przemysłowej K. Podgórczyka i Sp. w Krakowie. Na tej samej stronie: dedykacja w formie listu, a raczej  bardziej list niż dedykacja Tadeusza do brata Stanisława. Brak daty rocznej, niestety. W liście tym Tadeusz informuje Stanisława, że do Łodzi przyjedzie w niedzielę 30 marca pociągiem z Krakowa i liczy na to, że porozmawiają we trójkę – wraz z „Jerzym Z.” o scenariuszu (zapewne filmowym). W post scriptum: Tadeusz pisze nie bez goryczy, że załącza do książki: „jeden z głosów prasy o mnie, który wywołał wiele zawiści wśród niektórych «pisarzy». I o tym też porozmawiamy. A przecież my o tym już wiemy od początku”. Nie domyślam się o jaki i czyj „głos prasy” chodzi, ale nie ma to teraz większego znaczenia, znaczenie ma zaś wyrażona przez poetę mimochodem, lecz dobitnie świadomość wyjątkowości tego, co się pisze, czego się już dokonało w poezji.

O tym, że poeta pisze dedykacje w formie listu miałem okazję przekonać się osobiście. Dla przykładu: na przesłanym mi egzemplarzu tomu zawsze fragment napisał: „Panie Januszu, w drodze do Gwoźnicy – Grobu Juliana Przybosia – przesyłam pozdrowienia z Rzeszowa. Tadeusz Różewicz, 18.III.1996 r. P.S. Dziękuję za przesłany mi tom poezji”. Pierwszy tom czterotomowej edycji Poezji (z lat 2005-2006) ofiarował mi pod choinkę z dedykacją: „Panie Januszu, myślę, że zobaczymy się w lutym 2006 r. w Konstancinie. Najlepsze życzenia! Tadeusz Różewicz. 20.XII.2006 r.” (jak widać popełnił przy okazji błąd i zamiast daty 2005, wpisał 2006). A do Kup kota w worku (work in progres) wpisał po prostu: „Panie Januszu, mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze nie raz – autor – T. Różewicz. 8.III.2008 (w dniu święta Kobiet)”.

fragment eseju na temat twórczości Tadeusza Różewicza, jaki znalazł się w numerze 3/18 Wyspy