30 paź

Jacek Dehnel: Ecce homo

Zdjęcie to wykonano w czasach historycznych z przeznaczeniem dla  wyznawców pewnej, dzielącej się na kilka odłamów, religii, i  przedstawia ono czczone w niej bóstwo, żydowskiego myśliciela i reformatora religijnego, działającego w Judei w czasach cesarza rzymskiego Tyberiusza.

Gdyby nie niedoskonałość techniki, można by powiększać ten obraz tak długo, aż zobaczylibyśmy wnętrze odbite w tęczówce oka: oparte o ścianę rodzajowe tła, pomagiera, przestawiającego jakiś mebel, wreszcie samego fotografa, który nakrył właśnie głowę i plecy czarnym suknem i, naciskając guziczek, równocześnie podpalił magnezję. Read More

30 paź

Maria Magdalena Beszterda: Polonez na polu minowym

Janisz Rudnicki, Śmierć czeskiego psa, W.A.B., Warszawa 2009.

Najnowsza książka Rudnickiego jest zbiorem miniatur, w których absurdalność, humor, śmierć przeplatają się jak w skarnawalizowanym tangu. Wzniosłość ślizga się po skórce od banana w komicznych szusach, przekleństwa dotykają sfer sakralnych, rytm powieści przedrzeźnia sam siebie, demaskuje. Narracja jest kolokwialna, tokująca. Różni bohaterowie opowiadań, zdają się być postaciami o tych samych właściwościach, stanowią coś w rodzaju wariantów biograficznych życiorysu samego autora „Śmierci czeskiego psa”. Poczucie identyczności zabiera świadomość własnej wyjątkowości, wszak: „klucze do siebie podobne jeszcze bardziej niż ludzie”. Read More

30 paź

Jacek Dehnel: Negatyw

Noc: drzewa, bielone wapnem po czubki gałęzi, na tle bezgwiezdnego nieba. Dom solidny, nie żadna tam chatynka: z rozświetlonym niewidoczną lampą gankiem, przestronny, kryty gontem. Jak to w delcie Missisipi. Bo tylko w delcie Missisipi tak wyglądają pogrzeby: ogromna, murzyńska rodzina, nieprzebrany tłum w letnich płóciennych garniturach; niektórzy, wystylizowani na chłopaków z teledysków, pysznią się w jasnych futrach; inni w wysokich botkach, krzyk mody, być może ostatni. A wszyscy albo siwi, albo utlenieni; złote łańcuchy kryją się pod połyskliwymi szalikami. Read More

30 paź

Joanna Mueller: roz (moreska)

ma terror intymności rejony powiernicze
i terytoria mandatowe w swojej opiece trzyma
zna bitki językowe / wycina kocie wiary
namiestnik namiętności karczuje samosiejki
czule kolekcjonuje rozrzutne eskalacje
dowódca karmicznej armii separatyzmy gładzi
wodzirej tańców mieczowych
on zanim wrazi — grozi: Read More

30 paź

Numer 3/2009

PROZA

POEZJA

ESEJ

WYWIAD

DZIENNIK

  • Tadeusz Sobolewski:  Wyspa

REPORTAŻ

POLEMIKA

GALERIA NA „WYSPIE”

NOWE NAZWISKA

FELIETON

PERYSKOP

Piotr Dobrołęcki: Z redakcyjnej poczty

RECENZJE

KRONIKA
KRONIKA REGIONALNA
NASI AUTORZY

30 paź

Jacek Dehnel: Zegarek

Zdradza cię. Wszystko cię zdradza: fryzura, sztuczny kwiatek, nawet krój wskazówek tego nieszczęsnego zegarka z taniego plastiku. Nagość wcale nie jest ponadczasowa — może coś głębszego, szkielet, układ mięśni i ścięgien pod kolejnymi warstwami naskórka, skóry, tłuszczowej podściółki… ale powierzchnia nosi na sobie znaki czasu.

To muszą być lata siedemdziesiąte, ostatecznie — osiemdziesiąte. Zgniły zachód. Rewolucja seksualna przeszła jak tajfun (o kobiecym, rzecz jasna, imieniu), gardło Lindy Lovelace jest równie znane, co gardło Jaggera, wibratory rosną jak grzyby po deszczu. I w tej powodzi nagich ciał, ustawionych w najróżniejszych układach, figurach, zmieniających się jak szkiełka w kalejdoskopie, powielane bez końca w kolejnych odbitkach, przez chwilę migasz i ty, Ulrike, Mette, czy może Ingrid; ktoś włożył ci do ręki rekwizyty — może chodziło o jakąś sylwestrową ilustrację? O „Styczeń”, który w roznegliżowanym kalendarzu miał sąsiadować z „Lutym” (białe futerko), „Majem” (bańki mydlane) i „Lipcem” (wielki słomkowy kapelusz)? A może po prostu dali ci cokolwiek, byle odróżnić cię od innych opalonych ciał, innych podanych do przodu biustów i rozchylonych warg? Read More

30 paź

Dariusz Dziurzyński: Żyć mimo wszystko z utopią

Jarosław Klejnocki, Viktoria. Wiersze ostatnie, Nowy Świat, Warszawa 2009

Nowy, dziewiąty z rzędu tomik wierszy Jarosława Klejnockiego budzi nieodparte wrażenie podsumowania dotychczasowej drogi twórczej, zainicjowanej zbiorem „Oswajanie” w 1993 roku. W momencie rozpoczęcia swej wędrówki warszawski klasycysta stawiał w centrum poszukiwań literackich kwestię obcości bohatera lirycznego, rozumianą jako zerwanie więzi symbolicznej z rzeczywistością, wyobcowanie z komunikacji międzyludzkiej, a także jako silne poczucie niezgody na porządek bytowy, podszyte wrażliwością gnostyczną. Te trzy płaszczyzny egzystencjalnego niedopasowania spotykały się na gruncie poetyckiej filozofii podmiotu — człowieka dualnego, niepogodzonego ze światem i ze sobą, przenikniętego barokową „wątłością”, „niebacznością”, wewnętrznym rozdwojeniem, wahającego się między potrzebą wyrazistej tożsamości a pragnieniem wyzwolenia z ustalonej formy, łączonym z eskapistycznym doświadczeniem podróży. Renata Lis, znakomita komentatorka początków poetyckich Klejnockiego, napisała o nim słowa, które przez następnych kilkanaście lat nie straciły wiele ze swej interpretacyjnej przenikliwości: „Klejnocki jest poetą bez ojczyzny; pozostaje mu mekka tułaczek wołania”. Po szesnastu latach poeta nie rezygnuje bynajmniej z antropologii i ontologii sprzeczności, a także z neobarokowej zasady kontrapunktu w kreowaniu bohatera i świata swoich wierszy, ale wyraźnie przesuwa akcenty, nie pozostawiając czytelnikowi wątpliwości co do nowych wyborów. Read More