30 paź

Wojciech Kaliszewski: Jasność ukryta w ciemności

Julia Hartwig, Jasne niejasne, Wydawnictwo a5, Kraków 2009

Życie człowieka biegnie pomiędzy tym, co jasne i tym, co niejasne. Nie potrafimy tego zmienić i nie umiemy ostatecznie przekroczyć granicy, która wyzwoliłaby nas od konieczności nieustannego rozpoznawania siebie, innych i świata. Musimy więc żyć wplątani w tę odwieczną agonię prawdy i złudzenia, zmagając się z cieniem i przyjmując — jak chcieli stoicy — nieuchronność swojego losu. A to oznacza wezwanie do wyborów, do ciągłego samookreślania się i do — co najważniejsze — przyjmowania odpowiedzialności za siebie. Ten właśnie wymiar, to szerokie tło filozoficzne stanowi perspektywę wierszy Julii Hartwig. Nieprzypadkowo jej ostatni tom poetycki został zatytułowany „Jasne niejasne”. Paradoksalne zderzenie przeciwieństw wykracza tutaj poza obszar czystej gry językowej. Słowa i ich metaforyczne spiętrzenia nie są dla poetki — i nigdy nie były — najistotniejsze. Julia Hartwig zwraca swoją uwagę na to, co słowom — choćby najważniejszym — wymyka się, co jest od ich lotu szybsze. To są przebłyski i olśnienia dane nam nie wiadomo, dlaczego w tej, a nie innej chwili, pozwalające dostrzec prawdziwy obraz świata. W tych niespodziewanych ułamkach świetlnych kryje się głęboka prawda o nas. Ale stanąć wobec prawdy oznacza dla poetki przyjąć odpowiedzialność za każdy gest i czyn. Nowy tom Julii Hartwig zmusza wprost do podjęcia poważnej refleksji nad moralnym wymiarem naszego życia. Nikt — zdaje się mówić Hartwig — nie jest z tego zwolniony. Odpowiedzialność oznacza także przyjęcie prostego i klarownego sposobu mówienia o relacjach tworzących strukturę świata:

Pojona od dzieciństwa mlekiem wdzięczności
wiele trudu poświęcam by nie mówić hymnami
by nie roztopić się w odświętnym blasku jeziora
po którym płynący łabędź zostawia za sobą
ślad godny żeglownego statku

Każdy, a poeta przede wszystkim, łatwo może wpaść w pułapkę samozadowolenia. Poetyka hymnu bywa niewątpliwie nadużywana, tracąc tym samym swoje pierwotne, wielkie znaczenie. To swoiste wezwanie do samoograniczenia jest więc zachętą do poszukiwania przejrzystości, do odrzucenia maski, która oddziela nas od prawdy. Sztuka słowa ma służyć wartościom rozwijającym dobro w człowieku i w świecie, który jest jego dziełem. Wielkie słowa — jeśli są tylko wielkie — nie zagłuszą fałszu i przewrotności ludzkich złych intencji.

Dla Julii Hartwig zawsze najważniejsze było poszukiwanie formuły przedstawiającej świat w sposób bezpośredni. „Jasne niejasne” to książka w te poszukiwania nie tylko wpisana, ale odnosząca je przede wszystkim do ogólnego sensu sztuki poetyckiej. Tom jest świadectwem namysłu nad rolą poezji i sztuki w całym naszym życiu. Poeta — pisała kiedyś Julia Hartwig — nie jest świadkiem bezstronnym, obiektywnym, nie powinien nadmiernie i bezkrytycznie dowierzać własnym spojrzeniom. Ktoś, kto używa słów, aby rozjaśnić to, co niejasne, może błądzić i musi o tym zawsze pamiętać. Tego wymaga twórcza uczciwość. W pięknej i autobiograficznej apostrofie do Williama Carlosa Williama Julia Hartwig pisze tak:

Bo natrafiłam na moment z twoich lat młodych
u początku twego pisania
kiedy dążąc do najwyższej prostoty
przeżyłeś największy zawód
przekonując się że nie możesz w poezji
mówić wprost
jak w życiu
że musisz mówić inaczej

Pisanie wierszy jest trudnym zadaniem, bo jest zadaniem na wskroś moralnym. Słowa poety przynależą nie tylko do świata poetyki, ale także budują porządek działania, pozwalają poznawać rzeczywistość. Autotematyzm tomu „Jasne niejasne” należy więc rozumieć w kontekście respektowanej odpowiedzialności moralnej. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na to, że obydwie tak ważne dla poetki płaszczyzny przecinają się w perspektywie stoickiej. To właśnie stoicyzm uczy nas pełnej odpowiedzialności za to, co robimy. Nie ma innej drogi do prawdy i do wolności. W ich poszukiwaniu kształtuje się wzorzec człowieka godnego i rzetelnego. I o tym Jula Hartwig stara się wciąż przypominać.

Poszukiwanie prawdy i stoicka odpowiedzialność otwierają człowieka także na drugą osobę. Tak budują się międzyludzkie więzi. Chodzi o to, aby — powiada poetka — „być blisko”:

Być blisko na odległość
topić w sobie lód w sercu
ale nie łudzić się że tylko w cieple
wszystko zakwita

Nie chodzi więc o szukanie arkadyjskiej krainy wiecznego szczęścia. Człowiek ma tutaj inne zadania. Pozbawiona łatwego optymizmu poezja Julii Hartwig jasno więc wskazuje nam drogę. Jest to droga przemian, porzucania wygodnych form, droga trudna i niejasna, ale ten, kto ją przemierzy, zbliży się do tajemnicy Objawienia. Tylko w ten sposób odnaleźć można prawdziwe źródło miłości i wolności. Świat jest dla nas zadaniem, mamy go zmieniać — zmieniając siebie — właśnie ku tym wartościom. Bez podjęcia tego zadania nie uda się zbudować istotnego porządku świata, a wszelka pamięć okaże się fikcją.

Potrzeba metafizycznego przeżycia stanowi główny fundament świata poetyckiego Julii Hartwig. Co do tego nie ma wątpliwości — takie są przesłania wielu jej wierszy. Stoicka droga, prowadząca do zrozumienia tego, co powinniśmy czynić, splata się ostatecznie z chrześcijańskim wymiarem życia ludzkiego. Sama filozofia okazuje się bowiem bezradna. Nie ma dowodów, które same, bez metafizycznego pogłębienia byłyby zdolne objąć to, co stanowi treść naszych wewnętrznych przeżyć:

Nikt nie śmie pośredniczyć miedzy Nim a słowem
„Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił”
Przecięła niebo nagła błyskawica
rozerwała się ciemność
Byśmy zobaczyli

Zobaczyć to stanąć przed najwyższą Prawdą. W tym patrzeniu dokonuje się każdorazowo nasza przemiana. Jest to więc niewątpliwie spotkanie w ciszy i samotności z samym sobą. Czy można sobie wyobrazić bardziej przejmujące i bardziej dramatyczne przeżycie, niż to samotne patrzenie? Tom „Jasne niejasne” otwiera takich dramatycznych perspektyw wiele, bo życie i śmierć stanowią — każde na swój sposób — metafizyczne wyzwanie dla człowieka.

Wiersze Julii Hartwig z tomu „Jasne niejasne” niosą pragnienie zrozumienia tego, co ukryte przed zwykłym postrzeganiem. Nie mam wątpliwości, że tak właśnie jest. Ukryte objawia się przed nami w doświadczeniu metafizycznym. To nieustanne stykanie się z czymś, co przekracza nasze potoczne wyobrażenie, co każe nam wątpić i co budzi zarazem naszą nadzieję. Pomiędzy tymi skrajnościami wytwarza się napięcie, towarzyszące nam przez całe życie. Rolą poety pozostaje zbierać owe doświadczenia, zapamiętywać je i utrwalać ich bieg. Metafizyczne rozwikłanie tajemnicy każdego doświadczenia polega na ujawnieniu ukrytego w nim sensu lub przynajmniej na podjęciu próby takiego ujawnienia. W ten sposób powstają poetyckie obrazy, poruszające naszą wyobraźnię. Julia Hartwig jest bez wątpienia mistrzynią w kreśleniu delikatnych i znaczących zarazem obrazów. Znakomicie tworzy z nich układy szeroko interpretujące sens świata. Kilkoma słowami potrafi ująć głębokie — metafizyczne właśnie — doświadczenie i nadać mu przemawiający obrazowo kształt.

„Jasne niejasne” jest tomem, do którego trzeba wracać. Nie da się bowiem w jednorazowej lekturze uchwycić wszystkich przesłań i sensów, które Julia Hartwig kładzie przed nami. To jest książka wymagająca uwagi i namysłu, książka przywracająca wiarę w wartość każdego, najmniejszego nawet, ludzkiego doświadczenia.