30 paź

Daria Ciunelis: Polish szok

Rafał Kosik, Felix, Net i Nika oraz Orbitalny Spisek 2: Mała Armia, Powergraph, Warszawa 2009

Do niedawna zapytana o dobrą, polską serię dla młodzieży, poleciłabym nieśmiertelnego „Tomka…” Alfreda Szklarskiego, mimo że realia początku XX wieku są całkowicie obce współczesnym nastolatkom. Zbiegiem okoliczności w ręce wpadł mi piąty tom serii Rafała Kosika o Felixie, Necie i Nice. Opowieść urywała się gwałtownie po 418 stronach słowami: „Ciąg dalszy nastąpi.” Na szczęście w tym samym czasie odbyła się premiera kolejnej części: „Felix, Net i Nika oraz Orbitalny Spisek 2: Mała Armia”, a w sprzedaży dostępne były jeszcze dwa pierwsze tomy. Przeżyłam głębokie zaskoczenie. Jak to możliwe, że mamy tak dobrą serię dla młodzieży, a właściwie nikt o tym nie mówi?

Cała historia zaczyna się spotkaniem trojga gimnazjalistów, którzy już od samego początku przejawiają niesamowite wprost zdolności do wplątywania się w różne tarapaty. Gdyby Kosik na tym poprzestał, mielibyśmy do czynienia z kolejną wersją starego schematu. Na szczęście tutaj nie ma nagłego odkrycia istnienia równoległego świata, demaskacji niezwykłych zdolności bohaterów (a zdolności Niki ponoć pojawiają się całkiem często u dojrzewających dziewczynek) czy zaistnienia unikalnego układu planet. Jest za to troje całkiem niemagicznych, choć niezwykle zdolnych i pracowitych nastolatków, którzy tworzą drużynę idealną, uzupełniając się i wspierając w każdej sytuacji. Trudno powiedzieć, że seria prezentuje polskie realia, bo szkoła bohaterów lekko odbiega od normalnej, warunki mieszkaniowe chłopców także nie są standardem, a w budowaniu androidów nadal przodują Japończycy.

Felix, Net i Nika są trochę przemądrzali, potrafią szybciej rozwiązać informatyczne i techniczne problemy niż pracownicy Instytutu Badań Nadzwyczajnych i zajmują się głównie ratowaniem świata przed programem sztucznej inteligencji, Mortenem. Gdy akurat mają przerwę borykają się ze swoimi własnymi zmartwieniami: Nika wymyśla, skąd wziąć pieniądze na życie, Net boi się narodzin brato–siostry, a Felix martwi wiecznie zapracowaną mamą. Niewątpliwie największą zaletą serii są wplecione w akcję wykłady z fizyki, informatyki, botaniki, astronomii, motoryzacji, mechaniki i wszystkiego, co mogłoby budzić wstręt w umysłach humanistycznych. Nie są to, znane z książek Szklarskiego, encyklopedyczne wykłady, które można po prostu przekartkować, lecz subtelnie, przystępnie i obrazowo podane informacje.

Każdy tom zawiera humorystyczne ilustracje autora na wewnętrznych stronach okładek, które są najlepszym wstępem do treści. Należałoby także pochwalić jakość wydania i stosunkowo niską cenę. Słyszy się o castingach do filmu, ekranizacji drugiego tomu. Miejmy tylko nadzieję, że przyczyni się ona do nadania serii należnego rozgłosu.

Ja wciąż próbuję znaleźć trzeci tom. W jedynej księgarni internetowej, w której był on dostępny, od miesiąca powołują się na „obiecane kilka egzemplarzy, prosto z wydawnictwa”. I chociaż konspiracyjny szept pracownika może budzić wątpliwości, po prostu czekam, bo w żadnej z okolicznych bibliotek nawet nie udało mi się zapisać na listę. „To książka dla dzieci” — powiedziała bibliotekarka. Po nerwowym drżeniu powiek odkryłam: sama ją teraz czyta.