Pamięci Adolfa Rudnickiego
Mam taką swoją małą teorię. Kiedy w dzieciństwie mieszkało się tak wysoko, całe życie potem widzi się jak z lotu ptaka. To taka mała teoria, na własny użytek. Nie dla potomności. Dobrze jednak, że mam teorię; że mam jakąkolwiek teorię, którą mogę zapisać i cieszyć się, że pośród tego całego przepływu ludzi i zjawisk, rzeczy i materii, substancji duchowej i nie, jest jakaś teoria, choćby była największym złudzeniem. Ma ona swe podstawy w czasie najpierwszym. A więc balkon wysoko nad ulicą, za oknem piękne obłoki – stąd może obłoczność całego życia. Dalej las, lotnisko, hangary samolotów, wiadukt i koniec świata. Tak, koniec świata, bo dalej nie można chodzić samemu, a i nawet nie ma po co. Tu jest wszystko. Książki, obrazy, płyty ojca, czytanie pod kołdrą z latarką, noce, kiedy nie chce się spać i dnie, kiedy śni się, śni niewiarygodnie. Bo tu jest cała niewiarygodna oniriada, lekkość, nawet kiedy boli, lekkość. Telewizor zawsze wyłączony, nawet nie wiadomo, czemu służy, a książki ciekawią, choć niektóre tylko do połowy, albo i nieco wcześniej. Read More →