20 gru

Robert Mielhorski: Rok osiemdziesiąty drugi

Rok osiemdziesiąty drugi. Prawdopodobnie.
Na pchlim targu… Jakie to miasto? Cyganie

Nawołują, obracając w dłoniach żeliwne
patelnie. Duszno, parno…

Koszula przylega do wilgotnej skóry.
Jasnobłękitne podniebne pastwiska
między straganami.

Co ja tu robię, w tym śnie?
Jak się zgubiłem na tym placu (gdzie dalej,

zza uchylonych drzwi kościoła – słychać
„Boże coś Polskę…”).

A tu, blisko, pogruchiwania
szarych gołębi.

Przeczucie
Całości. Pełni. I boli.