Michał Jagiełło: Rękawiczki 1979
Płatki osiadały w słońcu po nocnym opadzie,
lekki wiatr gził się z drobinkami lodu, znajome
szczyty odwijały się z mgieł, a my oboje
wyniesieni moim wysiłkiem i zachętami Kasi:
Do trzeciego nieba, do siódmego słońca.
A wieczorem w schronisku wygnanie z raju:
Przez mamę osobiście dla ciebie w kwiatki
jedyne takie zgubiłaś.
Noc w zamieci, ranek w poświacie rozpylenia,
stopa za stopą, do połowy łydek, do kolan,
po uda — córcia w plecaku. Ciężka urażonym
milczeniem.
Tu! Rozkazuje. I po chwili wygrzebuje zlodowaciałe…
Podaje mi je z postawą
kobiety skrzywdzonej.
Rosną te kwiaty we mnie od tylu już zim.