Michał Jagiełło: O–patrunek
Tatrzańska listopadowa sielanka na zużytych
kliszach: modrzewie tryskają rudością i kozica
wyrzeźbiona w lawie kosówki. Tylko orzeł
zlekceważył ten popis nieprzyzwoicie przylepnych
motywów.
Możesz zagrać jego rolę — nie wstydź się.
One wszystko zniosą, nawet siebie:
w skalne bloki piargi okruchy w pył
nie–pamiętający o swoim wysokim pochodzeniu
— z bańdziocha Ziemi lub morskiego żywiołu.
Sen czy przywidzenie: córki obrywają dorodne
liście buraków naręczami na wóz dziwnie
przekrzywiony ku obrywowi ojciec nie widzi
że pole staje się lodową stromizną spadną
w przepaść a on nie może się nawet ruszyć
— zamurowany.
Matryca męczących majaków klisze bandaże
opatrunki utwardzone krwią. Siostry zielne:
przytulia czepna, głucha pokrzywa, kokorycz pusta
sypią mak na rany i zszywają
powojem rozgrzeszenia.