Maciej Urbanowski: Obrazy PRL w literaturze polskiej po 1989 roku. Uwagi wstępne
1. Aby sobie odpowiedzieć na pytanie, jak wygląda obraz PRL w naszej literaturze po 1989 roku, trzeba najpierw choć pokrótce przypomnieć, jak wiele, często znakomitych książek, o PRL napisano przed ową datą. Gdyby próbować uporządkować o b r a z PRL w literaturze polskiej lat 1945-1989, to – jak sądzę – wyodrębnić by trzeba kilka, a może nawet kilkanaście zasadniczych w y o b r a ż e ń literackich ówczesnej Polski. Jednym z pierwszych, acz cieszących się stosunkowo krótkim żywotem był obraz PRL jako R a j u, krainy mlekiem i miodem płynącej, charakterystyczny oczywiście dla literatury socrealistycznej, że wymienimy tu opowiadania Tadeusza Borowskiego, lirykę Gałczyńskiego, Szymborskiej, czy Ważyka. Równocześnie – najpierw na emigracji (7 pigułek Lucyfera Sergiusza Piaseckiego z 1948 roku), potem w literaturze krajowej (np. w prozie Sławomira Mrożka) – pojawia się PRL jako K a b a r e t, groteskowy, absurdalny, tyleż komiczny, co straszny. Ale znajdziemy też w literaturze polskiej do 1989 świetne portrety PRL jako D o m u W a r i a t ó w (Apelacja Jerzego Andrzejewskiego, Obłęd Jerzego Krzysztonia), W i ę z i e n i a J ę z y k a (np. poezja Nowej Fali), M i a z g i (od tytułu słynnej powieście Andrzejewskiego, ale w tym nurcie umieścić chyba da się np. Poemat dla dorosłych Ważyka, Czarny polonez Wierzyńskiego, Małą apokalipsę Konwickiego, opowiadania Nowakowskiego i Orłosia, czy Nie wierz nikomu Czycza, niektóre wiersze Herberta etc.).
Lista owych wyobrażeń mogłaby być zapewne dłuższa, wymieniam ją tutaj po to, by uświadomić nam wszystkim, że pisarze polscy podejmując temat PRL po 1989 roku stawali wobec ogromnej już i różnorodnej tradycji literackiej, do której szczególnie chętnie sięgano w latach stanu wojennego (proza Nowakowskiego, Orłosia, Andermana, Głowackiego, dramaty Mrożka, wiersze Zagajewskiego, Krynickiego, Herberta, Tomasz Jastruna i wielu innych).
Wydarzenia 1989 roku, w tym zniesienie cenzury (ostatniej ingerencji cenzorskiej dokonano faktycznie rok później), ustawiły więc literaturę polską wobec pewnego wyboru związanego z pytaniami, czy w ogóle pisać o PRL oraz jak to czynić? Z jednej strony bowiem pojawiały się głosy krytyki świadczące o tym, że pewien sposób opisywania PRL (Mieczysław Orski dosadnie, a nawet obraźliwie określił go mianem realizmu antysocjalistycznego) zniecierpliwił, a nawet znużył niektórych czytelników, z drugiej pojawiła się oczywista szansa opowiedzenia o takim PRL, o jakim do tej pory nie można było napisać. Niektórzy oczekiwali, że literatura polska wykona symboliczny gest Antygony, oddający hołd ofiarom PRL, inni – zgodnie z duchem tego, co nazywano „grubą kreską” – sądzili, że pisarze winni raczej wybrać przyszłość. Stąd w społecznym postrzeganiu PRL po 1989 roku pojawiły się, jak sądzę, dwie sprzeczne tendencje. Z jednej strony, pod wpływem badań historyków i dziennikarzy korzystających z zasobów IPN, coraz więcej dowiadywano się o zbrodniczym charakterze Polski Ludowej, ale też z drugiej strony, w dużej mierze pod wpływem mediów, PRL zaczął funkcjonować jako fenomen przede wszystkim komiczny, a nawet komediowy, o którym najlepiej mówią ówczesne Kroniki filmowe albo – w wersji ambitniejszej – filmy Stanisława Barei. Dramat i tragedia z jednej strony, komedia z drugiej. Przyglądając się wreszcie obrazowi PRL w literaturze polskiej po 1989 roku trzeba pamiętać, że do naszego piśmiennictwa wkracza wtedy nowe pokolenie autorów urodzonych w latach 60., którzy mają często zupełnie inne doświadczenie Polski komunistycznej niż Andrzejewski, Konwicki czy Orłoś, nie mówiąc o rocznikach 70. i 80., dla których PRL to już nie młodość, ale dzieciństwo.
2. Jak to wszystko przekłada się na obraz, czy też obrazy PRL w literaturze po 1989 roku? Wydaje mi się, że dużą trwałość zachowało opisywanie PRL jako komedii, a ściślej: kabaretu. Widzimy je na przykład w głośnym debiucie powieściowym Jerzego Pilcha Spis cudzołożnic (1993), który zarazem jest świadectwem narastającej świadomości niewystarczalności języka romantycznego, stylu patetycznego do relacjonowania tego, czym był PRL. Stąd tragifarsowy charakter przygód polskiego inteligenta, który bezskutecznie i w rezultacie śmiesznie stara się wytłumaczyć swemu szwedzkiemu koledze, czym jest PRL. Ten komiczny, kabaretowy obraz PRL wraca w innej powieści Pilcha, w Tysiącu spokojnych miast (1997), opowiadającej o komediowej raczej próbie zamachu na Gomułkę. W książce tej pojawia się jednocześnie charakterystyczny dla opisów PRL po 1989 roku rys nostalgiczny. Jest to dość zrozumiałe, bo dla wielu pisarzy polskich PRL był okresem czule wspominanej młodości, której blaski albo zderzano z cieniami politycznej represji, albo wręcz je szczególnie akcentowano jako to, co szczególnie istotne i cenne w tamtym doświadczeniu. Taki PRL osobisty, a zarazem nostalgiczny, a nawet – jak to określił Przemysław Czapliński – „ufajniony” był swoistą mutacją obrazu PRL jako Raju, z tym że był to tym razem Raj niejako sprywatyzowany, kraina beztroskiej z reguły młodości lub dzieciństwa. Przykładem książki Andrzeja Stasiuka, powieść Biały kruk (1995), czy jego „próba autobiografii intelektualnej”, Jak zostałem pisarzem z 1998 roku. Do tego sposobu widzenia PRL zbliżały się też ujęcia spod znaku realizmu magicznego, jak z Widnokręgu Myśliwskiego czy Prawieku i innych czasów Tokarczuk, w których doświadczenie PRL traciło swą etyczną ostrość na rzecz pewnej estetycznej i osobistej zarazem wyjątkowości, a nawet egzotyki. Osiągnięciem tego nurtu było pokazanie PRL-owskiej przeciętności, „szarej” strefy rozciągającej się między biegunami oporu i kolaboracji, czego przykładem mogłyby być też utwory Włodzimierza Kowalewskiego, np. wydani w tym roku Ekscentrycy.
Oczywiście swą atrakcyjność zachowały też te ujęcia PRL, które akcentowały jego represyjny charakter, a więc które ukazywały ją jako więzienie czy dom wariatów. W tym ostatnim wariancie owym domem wariatów stawał się często dom rodzinny, w którym niczym w soczewce skupiała się represyjność typowa dla PRL, jak przekonywały o tym książki Izabeli Filipak (Absolutna amnezja) czy Wojciecha Kuczoka (Gnój). Najciekawszą z kolei próbą kontynuacji pierwszego modelu była niewątpliwie tetralogia Janusza Krasińskiego, na którą składa się cykl powieści: Na stracenie, Twarzą do ściany, Niemoc, Przed agonią, wydawana w latach 1992-2005. Krasiński jako pierwszy polski pisarz w tak wstrząsający sposób ukazał tragiczne losy Polaków więzionych przez komunistów w latach 40. i 50., przy czym o ile w dwu pierwszych tomach ukazał martyrologię więźniów PRL sensu stricto, to w dwu ostatnich sportretował PRL jako swego rodzaju więzienia ducha, każące nawet swym ofiarom niemal codziennie podejmować wybór między oporem a kolaboracją. Krasiński w swym cyklu pokazał nam doświadczenia tych ofiar PRL, o których wcześniej nasza literatura rzadko, a nawet w ogóle nie mówiła. Myślę tu o opisywanych w dwóch pierwszych tomach cyklu portretach żołnierzy podziemia antykomunistycznego. W tym nurcie umieścić trzeba zbiór opowiadań Leszka Elektorowicza Nienawiść, doskonały debiut powieściowy Wacława Holewińskiego Lament nad Babilonem oraz Urodzonego z wiatru Marka Harnego. W obu ostatnich przypadkach bohaterami byli „żołnierze wyklęci” i ich często bardzo tragiczne losy w PRL. Dodać tu by trzeba i niektóre z późnych wierszy Elektorowicza czy Zbigniewa Herberta, zwłaszcza słynne Wilki z tomu Rovigo (1992).
Zapełnianie „białych plam” w literackich dziejach PRL stało się zresztą celem wielu innych polskich pisarzy po 1989 roku. Włodzimierz Odojewski w powieści Milczący niepokonani, jakby polemizując z Popiołem i diamentem Andrzejewskiego, przypomniał pierwsze lata PRL i towarzyszące im gwałty oraz represje, z tym najważniejszym gwałtem – przeciw prawdzie o Katyniu. Temat bezpieki i bezwzględnych, ale nie zawsze skutecznych metod jej działania, który pojawia się w powieści Odojewskiego wrócił w opowiadaniach Orłosia (m. in. z tomu Drewniane mosty) i Nowakowskiego (w tym w jego wspomnieniowej książce Kryptonim „Nowy”. Tajemnice mojej esbeckiej teczki¸ ale też opowiadaniach), a także w głośnym dramacie Wojciecha Tomczyka Norymberga, czy wreszcie wydanej całkiem niedawno powieści Stanisława Murzańskiego Zwycięzcy.
Z kolei Dawid Bieńkowski w nagradzanej wielokrotnie powieści Jest z realistyczną precyzją sportretował PRL lat 80. widziany z perspektywy ówczesnych licealistów (fabuła nawiązuje do historii Grzegorza Przemyka). Jakby w polemice z „ufajnionymi” wizjami Polski stanu wojennego ukazał PRL jako świat opresyjny wobec tego wszystkiego, co reprezentują bohaterowie powieści, a więc idealizmu, piękna, entuzjazmu, nonkonformizmu. Bieńkowski pokazał PRL z perspektywy jego ofiar, ale także – z perspektywy bohaterów, a więc tych którzy – z różnych motywacji i z rozmaitymi rezultatami – stawiali opór komunizmowi. Myślę tu też o powieściach wspomnianego Holewińskiego: Przeżyłem wszystkich poetów oraz Choćbym mówił językiem aniołów… oraz – częściowo – słynnej Madame Antoniego Libery. Ta ostatnia powieść, której akcja toczy się w warszawskim liceum w latach 60. pokazywała PRL przede wszystkim jako świat brzydoty i nudy, przeciwstawiając mu legendę Zachodu, której ucieleśnieniem jest tytułowa Madame, tajemnicza i elegancka nauczycielka języka francuskiego.
Ten z konieczności skrótowy przegląd wydanych po 1989 roku dzieł literackich, w których pojawiał się PRL, przekonuje – po pierwsze – o sporej popularności tej tematyki, przy czym można zaryzykować tezę, że im dalej od 1989 roku, tym jest ona częściej podejmowana przez pisarzy. Po wtóre literatura polska w tym okresie doczekała się kilku co najmniej wybitnych i ważnych osiągnięć, do których zaliczyłbym przede wszystkim powieści Krasińskiego, Holewińskiego, Odojewskiego, Libery oraz nowelistykę Nowakowskiego i Orłosia. Abyśmy jednak nie czuli się zbyt dobrze dodam, że wymienione teksty znalazły się na marginesie zainteresowania sporej części polskiej krytyki po 1989 roku.