Adam Raczyński: Przemiana Pastuszka
Prorok przemawia do tłumu,
za jego plecami na drzewie pastuch
z chrustem przymocowanym do pleców,
patrzy jednym okiem, tyle samo wysiłku kosztuje
go obejmowanie nogami i rękoma pnia,
widzi plecy i opadające na łopatki kręcone blond loki,
wiatr wieje od drzewa do męża,
poza tym gwar stłoczonych mieszczan,
gdy przyjeżdża domokrążca z towarem z Włoch,
też wszyscy przychodzą, nawet jak nie kupują.
Odwraca głowę, naprzeciwko oczu dziupla,
w niej orzechy, stuka głową, żeby je rozłupać,
otwór jest za mały, boi się puścić,
widzi, jak wiewiórka wynosi orzechy włoskie,
żołnierze wołają z dołu, poganiają, żeby wiązał liny,
mocują huśtawkę, starzec rozstawia sztalugi,
ławka musi być jak najbardziej wychylona,
żeby dziewczynka mogła zrzucić pantofelek,
pastuszek trzyma przez wiele tygodni ławkę z obciążeniem,
dzban mleka w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca,
z chrustu robi strzechę, gdy ma padać, lata nisko.