Teresa Tomsia. Wiersze wybrane
Dom za miastem
Dom za miastem ma swój urok –
przepastna zieleń, koncerty eko,
tu śmignie wiewiórka, w dali lisia kita;
sąsiadów z Edenu za gajem
można witać machnięciem ręki.
Ogrodzeni parkanem pod napięciem
przyjmujemy gości podobnych sobie,
zamówieni ogrodnicy strzygą trawę,
żywioł wszelki pnie się ku przyszłości –
i tylko kruszenie się skóry, jej umykanie
w głąb siebie: na szyi, przy uszach,
w kolanach już tak wyraźnie
widoczne przywołuje nas do powrotu
po ujawnionych śladach.
Poznań – Łódź, 2012
Wiersz jak kamyk
pamięci Zbigniewa Dominiaka
w 10. rocznicę śmierci
Wiersz jak kamyk
chroni wnętrze,
odsłania zaledwie zarysy
wyrazów, powierzchnię
zdań, plamę strofy –
w głębi projekt nieodkryty,
który zaistniał, zanim
nauczyłeś się wybierać
pierwsze litery, matryce
pytań: Co to jest świat?
Niewiele więcej
ponad to, co w dłoni,
co na papierze –
schemat świadectwa:
w tobie, we mnie,
w nim.
Rękawica Taty
Zima tego roku wreszcie mrozi jak dawniej –
iskierki słońca krążą po śnieżnej pokrywie,
białe kule toczą się wzdłuż drogi, płatki lodu
chłodzą czoło. Zacieranie rąk, tupanie na wycieraczce.
Noworoczna wyprawa sprzed lat sankami na wzgórze –
Tata wypatruje Wielką Niedźwiedzicę i wskazuje
na sklepienie; z zadartym nosem ku niebu
żegnam spadającą gwiazdę, jej świetlista szarfa
wciąga w ciemnię niewypełnione życzenie.
Powracam w jedno z nieodżałowanych miejsc –
w cieniu planety przystaję przy ogrodzeniu
poniemieckiego cmentarza, który od dawna
jest bezdomny; szukam po omacku przejścia
w płocie. Rękawica Taty w zimowym pejzażu
i skierowana ku nam z przestworzy ręka
Niewidzialnego łączą się w jedno – jestem tu
nieodrodnym dzieckiem całości,
której sensu nie udaje mi się zgłębić
ani określić, jednak moje uczestnictwo
jest w niej wciąż do przeistoczenia.
Świdwin – Poznań, 2013