23 sie

Świat jest w sprincie

Z Ryszardem Turczynem – tłumaczem i współautorem słowników o ewolucji języka, internecie i książkach rozmawia Katarzyna Wójcik.

KW: Znajomość użycia języka ludzie często wynoszą z książek. Jaka jest jego jakość? Czy można na nim polegać?
RT: Jeśli idzie o przekład literacki, bo o tym czuję się w prawie mówić, to każda książka jest produktem wspólnym – odpowiadają za nią autor i tłumacz. Bardzo ważny jest też redaktor, zwłaszcza dobry redaktor, bo niekiedy to on „robi” książkę. Dzisiaj wydawnictwa trochę o to nie dbają. A są jeszcze redaktorzy – a raczej głównie panie redaktorki – którzy pracowali w Czytelniku, w PIW-ie, Iskrach, w renomowanych wydawnictwach. Robią to od czterdziestu lat i oni jedyni tak naprawdę wiedzą od podstaw, jak taka redaktorska praca powinna wyglądać. Oczywiście nie do wszystkiego się nadają, bo pełna współczesność często jest już poza nimi. Sam miałem taką przygodę, w zamierzchłych już czasach, kiedy to redaktorzy byli jeszcze panami życia i śmierci jeśli idzie o ostateczną wersję tekstu. W tłumaczonych przeze mnie Dzieciach z Dworca ZOO główna bohaterka, która jest narkomanką i młodocianą prostytutką, mówi potencjalnemu klientowi że absolutnie, nie ma mowy, ona „bez kondona” nic. A pani redaktorka poprawia mi na „bez kondomu”, bo w słowniku nie ma „kondona”. Ja jej mówię, że to jest slang, język ulicy, ale wtedy nie było dyskusji. Więc do dzisiaj nie zajrzałem w to miejsce tłumaczonej przeze mnie książki, bo się boję zobaczyć, co tam ostatecznie zostało. To była moja porażka w walce z redakcją, kompletnie bezsensowna, bo ta pani po prostu nie miała racji – zwyczajnie była z innej epoki. Trzeba do danego tekstu dobrać osobę, która go poczuje. To jest istotna sprawa, ze
względu na jakość książki. Dzisiaj ludzie zapominają jakie jest właściwe brzmienie idiomów czy niektórych zwrotów. Pojawiają się na przykład w Sejmie „puszki z pandorą” czy też bardziej finezyjne i trudniejsze do wyłapania: „zasypywanie” zamiast „zasypiania” gruszek w popiele – to jest znak czasów, tak będzie coraz częściej. Jeśli redaktorzy nie będą tego pilnowali, to takie rzeczy zostaną przemycone do literatury i w którymś momencie staną się kanonem, bo nikt już nie będzie wiedział, jak powinno być naprawdę. A ja jestem absolutnie za nowatorstwem, za eksperymentem, ale trzeba wiedzieć, od czego się człowiek odbija, a w tym momencie zanika tło, od którego można się odróżnić. A to oznacza, że coraz trudniej w stu procentach polecać literaturę jako źródło wzorców językowych. Ale to chyba jest, niestety, nie do powstrzymania.
KW: Może to wina internetu, którego błyskawiczny rozwój spowodował niepohamowany wysyp potworków językowych?
RT: Czy to jest jego wina – trudno powiedzieć. Internet jest medium, które rzeczywiście nie podlega już żadnej kontroli językowej. To z kolei dobrze dla mnie, bo mogę podsłuchać, jak się naprawdę mówi w środowiskach, do których normalnie nie mam wstępu. Ale internet, jeśli idzie o kształtowanie języka, jest narzędziem straszliwym. Bo wprowadza jakieś nowe, barbarzyńskie zwyczaje, które się niesłychanie szybko upowszechniają. To dzieje się poza jakąkolwiek kontrolą. Rada Języka Polskiego to jest już chyba martwy twór, a taka instytucja powinna być i działać. Oni najlepiej znają reguły, które częściowo sami tworzą. Niestety, ich strona internetowa pozostawia wiele do życzenia, dbałość o nią jest karygodna. Absolutnie nie jestem zwolennikiem restrykcyjnej poprawności językowej, ale jakieś normy zdecydowanie powinny istnieć, przynajmniej jako punkt odniesienia. Wcześniej nie było forum, na którym mogłoby to w tak ogólnie dostępny sposób wystąpić – w normalnych rozmowach między ludźmi to było mało publiczne. Internet to upublicznił, pokazał w ogromnym wymiarze, jak bardzo ten nasz „zwykły”, codzienny język jest spłaszczony, miałki, że można paroma słowami wyrazić wszystko. Z drugiej strony, to medium pozwala na bieżąco śledzić pojawianie się nowych, świeżych, modnych słów. Daje fascynujący wgląd w bieżący rozwój języka.

(…)

Cały tekst do przeczytania w numerze 2/2016 Kwartalnika Literackiego WYSPA