Mariusz Grzebalski: Torby
są już nieco zniszczone, niektóre bardzo –
o świcie przypominają foki na brzegu morza.
Kiedy przejeżdżają obok mnie,
na rozklekotanych wózkach handlarzy,
i spływa po nich deszcz,
widzę, że od zawsze są martwe.
Nigdy nie wypłynęły dalej niż ten
rozrastający się jak nowotwór rynek.
Lipna bielizna, podrabiane filmy,
nieoclone fajki – to całe ich przeznaczenie.
Są jak wszystko tutaj, tanie i nietrwałe –
niszczeją, służąc czemuś, co je przekracza.