20 gru

Magdalena Wojak: Piruet nad przepaścią

Anna Piwkowska, Ślad łyżwy, Wydawnictwo Twój Styl, Warszawa 2007, s. 136.

Niezwykle ważnym doświadczeniem kogoś, kto tańcząc na lodzie, szybko kręci się wokół własnej osi jest doznanie wirowania świata, na mgnienie oka – połączenie elementów oddalonych i poczucie widzenia czegoś nowego, niezwykłego. Tropem tym poszła Anna Piwkowska, która podczas wędrówki śladami austriackiego poety – Georga Trakla wykonała niezwykły piruet: jednym ruchem wyobraźni połączyła wrażenia z lektury jego wierszy, strzępki biografii, fotografie oraz klimat Salzburga i stworzyła liryczną opowieść o kobiecie zmagającej się z samotnością za pomocą miłości i sztuki. Wykonując obrót w perspektywie horyzontalnej, autorka niejako zagarnęła w siebie wszystkie wrażenia, przeczucia, myśli i – zatrzymawszy na moment wzrok na wizerunku smutnej Margarethe – skoczyła w jej głąb. A wszystko po to, by empatycznie odnaleźć jej lęk, zadać pytanie o tożsamość oraz poruszyć obsesyjną myśl o śmierci.
Pisana w formie monologu książka Piwkowskiej jest swoistym dance macabre – tańcem na granicy rzeczywistości, fikcji i nicości. Skomplikowana i wielotonowa relacja miłości Georga do młodszej o pięć lat siostry została ujęta w ramy mitu i archetypu. Wpisana w układ symetrii. Abel – alter ego Trakla obdarowany przez Piwkowską imieniem biblijnym jest postacią dominującą, choć wewnętrznie skłóconą i słabą. To poeta, który, mając prawo do własnych wyborów, powołany do istnienia w świecie, który coraz bardziej rozczarowuje, uzdolniony jest przede wszystkim do bycia ofiarą (por. ang. able – zdolny). Anabel – to jego przeciwieństwo i dopełnienie. Kobieta żyjąca na antypodach jego świata i w ów świat wcielona, wpisana jak imię. Cień genialnego brata, istota chora, rozedrgana, migotliwa – rekompensująca swoją obcość ze światem umiejętnością wykonania szczególnie ryzykownych piruetów – stopniowo odzyskuje, a raczej buduje własną tożsamość i usiłuje bardzo świadomie nawiązać relację z umykającym bytem.
Anabel jest przeciwieństwem Anteusza – nie czerpie siły z kontaktu z ziemią. Jej ontologiczna chwiejność domaga się dowodu. To dlatego jej ulubioną rozrywką jest jazda na łyżwach. Ślad łyżwy – to ślad istnienia wzmocniony chrzęstem śniegu odgarnianego błyszczącym ostrzem, które może zranić. To muśnięcie rzeczywistości, etap przejściowy, stan zawieszenia pomiędzy istnieniem a jego brakiem. Gdy jedzie z kimś, czuje się bezpieczna. Patrzy przed siebie jak na okładce książki zaprojektowanej przez Annę Pol. Sunie powoli, nie ryzykując niebezpiecznych ewolucji. Jednak o wiele częściej jest samotna. Wówczas dzieje się rzecz najważniejsza i trudna: Anabel wykonuje karkołomne piruety rozpięte na linii góra-dół, których nikt, poza nią nie widzi ani o nich nie wie.
Najczęstszym doznaniem młodej dziewczyny jest chłód. Patrząc w niebo zawsze widzi zmierzch. Pod taflą lodu czają się twarze przypominające o śmierci. Zawieszona pomiędzy czernią a wizyjnością nadwrażliwej wyobraźni, Anabel wyrzeka się świata, odrzucając jedzenie. Piwkowska uchwyca ją w momencie, gdy wszystko się kończy: ojciec się już nie uśmiecha, matka ma twarz z kamienia i bierze morfinę, a do jadalni nie wpada światło. Nie mając nic do stracenia, Anabel rzuca się w przepaść: w kazirodczą miłość do brata, który jako jedyny jest w stanie nawiązać z nią – „obcą siostrą” dialog i okazać jej trochę ciepła. Lód zaczyna pękać od nagłych podskoków. Stąd na okładce pojawiają się rysy.
Anabel wielokrotnie podkreśla, że i ona, podobnie jak brat ma swoje sny i halucynacje, lecz ich nigdy nie zapisuje. Piwkowska staje się niejako jej powierniczką i sekretarką – z dużym wdziękiem i lekkością formułuje myśli, które wybiegają naprzeciw wierszom Trakla, w których i on zmaga się z miłością do Margarethe. Jej postać pojawia się zawsze w kontekście rozpadu i przemijania. Usta siostry szepczą wśród czarnych gałęzi (Dusza życia), ukazane zaś w wierszu o znamiennym tytule Sen zła rodzeństwo drży z zimna i strachu. Jedna z Pieśni różańcowych skierowana Do siostry sumuje wszystkie elementy poetyckiego sztafażu: jesień, wieczór, łkanie, smutek, stos, świadczące jak bardzo trudnym i wstydliwym doświadczeniem był dla Trakla związek z nią.
W tym kontekście książka Piwkowskiej jest odpowiedzią, oddaniem głosu oskarżonej, próbą usprawiedliwienia i pokazania własnej, kobiecej perspektywy. To, co dla Abla było grzechem, bólem i upadkiem, dla Anabel było wyróżnieniem – osiągnięciem szczytu – pokonaniem stereotypów i schematów. Wolnością i zwycięstwem. Abel widział chorobę świata pogrążonego w mroku. Zakochana w nim kobieta dostrzega piękno szarości, jej odcienie, połysk szkarłatu, czerwieni, fioletu i błękitu. Widzi świat bogaty: „bladoszary, mlecznoszary, wyraziście szary, zamglony szarością, ziarnistoszary, przejrzystoszary, zimnoszary, wilgotny i szary”. Gdy on pozostaje podcięty, bezsilny i zagrożony nieskończonością, ona na moment rozkwita, otwiera się i słucha, gdy brat każe ratować się przed nicością i lękiem poprzez przywiązanie do konkretu.
I Anabel słucha. Za sprawą Piwkowskiej pisze o pachnącej farbą gazecie, o ciemnozielonej koszuli Abla, o ulubionej kawie z „chmurkami pianki z cynamonem” i codzienną wyprawą na sorbetowe lody. Ale w takiej Anabel głoszącej wyższość życia nad poezją – jak w rosyjskiej matrioszce – tkwi jeszcze inna Anabel, tym razem robiąca piruet wewnątrz siebie. A w niej czai się jeszcze jedna i następna. Anabel radosna, Anabel-prymuska, Anabel w miłosnym uścisku z bratem, Anabel-rozbita jak książka Piwkowskiej na małe odłamki, same będące obrazami i nośnikami ważnych treści. Anabel – mozaika i mgławica. Kalejdoskop.
Poetka z wyczuciem stąpa śladami szukającej własnej tożsamości kobiety, która rozstając się z Ablem, zyskuje szersze widzenie. Dojrzewa do miłości, odkrywając seksualne preferencje brata. Światem Anabel rządzi przedziwna podwójność: Abel czuje się wcieleniem Kaspara Hausera – znajdy o nieustalonej tożsamości, ona i Abel jako jedyni z rodziny czują szczególną więź, twarz realna znajduje swój odpowiednik w twarzy wyglądającej spod lodu, obsesyjna miłość do Abla zostaje zrównoważona przez miłość do Artura, śmierci pod lodem towarzyszy śmierć w wojennym szpitalu. Nie bez powodu w jednym z wierszy Trakla pojawia się szczupła postać siostry wychodzącej z lustra (Sen i zamroczenie). Jej zwierciadlana natura sumuje obrazy, przetwarza i zatrzymuje, by po swojemu wprawić w ruch i umożliwić swobodną wędrówkę z jednej strony na drugą. Ostatnie chwile ukochanego Anabel pieczołowicie powtarza, jakby chciała łyżwami wjechać w jego los, by się z nim zjednoczyć i przywrócić życiu. Jak Orfeusz wrócić po Eurydykę.
Ostatni piruet jest najbardziej ryzykowny. To piruet na moście, który sam drga. Każdy ruch jest bardzo niebezpieczny. Większy wyskok grozi upadkiem w przepaść, która czai się także we wnętrzu Anabel. Ale ona nieustannie i równocześnie widząc śmierć, chorobę, lęk, radość, miłość i pustkę wiruje na coraz cieńszym lodzie aż do zatracenia, choć łyżwy od dawna leżą nietknięte. Nie tańcząc – tańczy, ale nie oczekuje na oczyszczenie, które może przynieść podążanie jej śladem. Sama drąży własną drogę ku śmierci.