Leszek Engelking: Recepcja Hermana Melville’a w Polsce (lata sześćdziesiąte XX w.)
Pamiętam go.
Przywieziony przez Szwedów,
a może Norwegów,
cuchnął majestatycznie w potężnym namiocie
na placu obok muzeum.
Wieloryb nieokreślonej barwy.
Goliat. Tak go nazwali.
Dawid, który go zabił, pozostał nieznany.
Duże zwierzę.
Czy było w nim coś z absolutu?
Może i tak, skoro był lepszy
od karuzeli, strzelnicy i popisów cyrkowców.
Hur många Ahaber har du dränkt, Goljat?