Karol Maliszewski: Holokaust i humor
Ze snów i przypomnień
Czytając tę książkę, trzeba wziąć w nawias niektóre z przekonań dotyczących ostatniej wojny. Mówię o sobie samym, wychowanym na opowiadaniach Tadeusza Borowskiego. Czytałem także pamiętniki z warszawskiego getta (np. Korczaka, Czerniakowa), pamiętam określone fragmenty z Kertésza, Leviego i Grynberga. Nigdy przy lekturze nie było mi do śmiechu. A książka, którą właśnie przeczytałem, dość często wyzwala co najmniej uśmieszek. Jakże to? Uśmieszek na ustach przy lekturze opowieści z getta? Właśnie tak. Książki tego typu nie czyta się tylko dla nich samych, lecz również dla większej narracji, już skodyfikowanej, uschematyzowanej opowieści o „czasach pogardy”.
A tę czyta się z trudem, z oporami, z dziwnie niejasną wewnętrzną rozterką. Dzieje się chyba dlatego, że nie pozwala w schematach wygodnie i bezpiecznie pozostać. Czułem się więc trochę tak, jakbym dopuścił się zdrady, nieźle bawiąc się przy książce o Holokauście. Jednak nie przesadzałbym z tą zabawą. Nieraz jest jednoznaczna i czysta, częściej chyba to śmiech przez łzy. Najbardziej rozczula… Ale chwileczkę, o czym my właściwie mówimy?
O książce czeskiego pisarza Jiřego Roberta Picka pt. „Towarzystwo opieki nad zwierzętami” w świetnym tłumaczeniu Zofii Tarajło-Lipowskiej. Najbardziej rozczula język chłopięcej nieświadomości. Czytelnik doskonale wie, co naprawdę dzieje się w Terezinie, zaś Toni, główny bohater, doskonale się z tą wiedzą rozmija. I to jest przyczyną dysonansu poznawczego budowanego z jednej strony przez czystość i naiwność chłopięcego umysłu, a z drugiej – grubiaństwo po raz kolejny rozpasanej i nieludzkiej historii. I to jest też źródło humoru z całą świadomością przez autora kreowanego. Już w podtytule ujmuje to tak: „humorystyczna – jeśli to możliwe –opowieść z getta w Terezinie”.
(…)
Cały felieton do poczytania w wersji papierowej „Wyspy” – do kupienia w Empikach i w sklepie rynek-ksiazki.pl