07 lip

Piotr Milewski: Dziennik pewnego (spóźnionego) powrotu (2005)

21 marca
Dobrze jest czasem wrócić do miejsca, z którego się wyjechało. Wie o tym każdy, kto spędził poza domem nieco dłużej, niż myślał, że spędzi. Osiemnaście miesięcy. Tyle  właśnie mnie tu nie było. Niby to tylko półtora roku, ale ile się przez ten czas wydarzyło! Polska weszła do Unii Europejskiej, „wielki świat”, na który wcześniej zerkaliśmy zza płota, otworzył bramę i zaprosił nas do siebie. Przegapiłem ten moment. Teraz czuję mieszankę żalu i podniecenia. Ale wracam. Już jutro stanę na polskiej ziemi. Będę pisać dziennik. Dziennik (spóźnionego) powrotu.

22 marca
W samolocie z Frankfurtu nad Menem panuje radosny nastrój. Grupa rodaków wraca z wycieczki do Brazylii. Mają brązowe, opalone twarze, żywo gestykulują. Wyjazd się udał, plan został zrealizowany, pozostało mnóstwo wrażeń i wspomnień. Już planują przyszłoroczne wakacje. – Tak wyjeżdżamy prawie co roku. Dziś paszporty, wizy, urzędowe formalności nie są już prawie nigdzie wielką przeszkodą. Jesteśmy w Unii i świat, nawet ten daleki, powoli, ale się do tego przyzwyczaja. Za rok pojedziemy nieco bliżej. Może gdzieś na terenie Europy? – opowiada jedna z kobiet. Odbierający ich na lotnisku są bladzi, ciepło ubrani. Zima osiadła na ich twarzach i nie dała się jeszcze przegonić wiośnie. Odcisnęła swe piętno, niczym urzędowy stempel, w zmarszczkach, zaciśniętych ustach, zmęczonych oczach i grubych paltach.
– Taxi, może taxi, taxi! – dopadają mnie mężczyźni w hali przylotów warszawskiego lotniska.
– Nie, dziękuję – odpowiadam grzecznie choć stanowczo na to męczące i nieustępliwe nagabywanie.
Przed budynkiem lotniska panuje porządek. Bagażowi pomagają zapakować pakunki do taksówek. Kierowcy spokojnie pytają dokąd jechać, przepuszczają zmęczonych  podróżnych na przejściach. Wielojęzyczny tłum wsiada bez obaw, że opłata za przejazd niespodziewanie osiągnie astronomiczną wysokość.
– Nie, teraz są już inne czasy. Takie rzeczy się tutaj nie zdarzają. To się po prostu nie opłaca. Grozi utratą licencji – tłumaczy mi taksówkarz.
W radio pierwszy program Polskiego Radia nadaje audycję rozrywkową.
– Tylko tego da się dziś słuchać – kierowca rzuca przez ramię, gdy stajemy na światłach.
– Kiedyś była jeszcze Trójka, ale dziś już niczym nie różni się od stacji komercyjnych.
Ta sama pogoń za sensacją, podawanie wiadomości jakby właśnie kończył się świat, zrównanie poziomu w dół, w imię, jak to mówią, słyszalności.
– Na Trójce się wychowałem – odpowiadam.
– Ja też – mówi. – Nastały jednak inne czasy.

27-28 marca
W wielkanocną sobotę zabytkowy kościół parafialny p.w. Rozesłania św. Apostołów w Chełmie wypełnia się po brzegi przed każdą kolejną turą święcenia świątecznych pokarmów.
Podobnie w niedzielę, na uroczystej mszy, mniejszy osiedlowy kościół pęka w szwach. Jak co roku, wszyscy odświętnie ubrani, przed budynkiem wesoło się pozdrawiają, a w środku panuje już podniosła atmosfera. Tym bardziej uroczysta, że dochodzą wieści o złym stanie zdrowia papieża.
– Stąd daleko do Unii – tłumaczy mi miejscowy mężczyzna. – Dwadzieścia kilometrów dalej biegnie „nowa” wschodnia granica. Trochę trudniej teraz ją przekroczyć, mniej się handluje i wiele domowych budżetów zostało nadwątlonych. Ale są też pozytywne zmiany, które widać gołym okiem. Niedawno ukończono modernizację odcinka głównej drogi z Lublina, którą dotychczas rozjeżdżały kursujące na wschód ciężarówki. Wreszcie jest obwodnica wokół Piasków. Remont współfinansowała Unia.
(…)

Cały tekst do przeczytania w Wyspie 1-2/2017 – do kupienia w Empikach i w sklepie rynek-ksiazki.pl