Jerzy Górzański: Dżahangir trzyma portret Akbara
Ogólnie wiadomo (chociaż to „ogólnie wiadomo” w dzisiejszym świecie bywa równie względne i równie podejrzane jak „prawo malejących przychodów krańcowych”)…
Otóż ogólnie wiadomo, że fakty, rzeczy, zdarzenia mieszczą się w świecie rzeczywistym. Jeżeli znajdujemy je nie tam, gdzie jest ich przyrodzone miejsce, to znaczy, że mogą one być zachętą do jakiejś (sensownej lub bezsensownej) narracji. Wystarczy jedno przesunięcie znaczeniowe (często przypadkowe), jeden zwrot kierunkowy i lądujemy w innym świecie, albo w dwóch różnych światach.
Dzieło Abulhasana, perskiego malarza miniaturzysty z XVII wieku (umarł młodo, nie doczekawszy trzydziestki) Portret Dżahangira trzymającego portret Akbara z początku XVII wieku ujrzałem pod koniec lat 70. XX wieku w Paryżu, w Museé Gimet.
Nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na pytanie: dlaczego Dżahangir trzyma akurat portret Akbara? Zważywszy że Dżahangir był cesarzem, a Akbar… trudno powiedzieć.
Prawdę mówiąc, nie bardzo pamiętam, czy wpatrywałem się długo (czy też krótko) w miniaturę Abulhasana. Niewykluczone, że w ogóle się nie wpatrywałem, zerknąwszy przelotnie na to cudo. Jednak nawet dziś ten Akbar nie daje mi spokoju – mógł być kimś znacznym (może dworskim dostojnikiem albo przyjacielem – jeżeli cesarze mają przyjaciół), ale tego już nigdy się nie dowiem.
Friedrich Christian Accum, dziewiętnastowieczny niemiecki chemik, specjalista od gazowego oświetlenia, mieszkał przez 27 lat w Anglii. „Przeprowadzał badania we własnym laboratorium”. Potem wrócił do Niemiec i został mianowany profesorem w Berlinie. Te wszystkie (bardzo skrócone) dane encyklopedyczne nie wstrząsnęłyby mną, gdyby nie to, że profesor Accum w roku 1820 dopuścił się czynu karygodnego – zniszczył książki w bibliotece Royal Institution, za co wylądował w areszcie.
Nie mam pojęcia, ma się rozumieć, jakie dzieła zostały zniszczone przez szalonego profesora (kto wie, czy przy tej okazji nie uległo zagładzie pierwsze wydanie Przypadków Robinsona Cruzoe Daniela Defoe z 1719 roku). I czy w końcu skazano uczonego wandala prawomocnie za ten ohydny czyn.
Mój znajomy, który przebywał mniej więcej 150 lat po masakrze w bibliotece Royal Institution w Londynie i w tym mieście pozostał przez jakiś czas… w moim kożuchu, twierdził, że od Kuby Rozpruwacza o wiele straszniejsza jest zimna londyńska mgła. Jednak nie podejrzewałem, że pożyczając mu to eleganckie okrycie wierzchnie (w owych czasach w naszym zwasalizowanym kraju wysoko cenione), utracę je na zawsze.
Otóż wyżej wzmiankowany kolega, pewnego razu (czyli w latach 70. XX wieku), uznając być może to za przedni dowcip, przysłał mi z Londynu fragment wydania z roku 1816 książki profesora Accuma pt. AnEssay on ChemicalReagents, który to fragment przetłumaczył na język polski, dopisując na maszynopisie: „Musisz koniecznie to przeczytać. Nikt nic lepszego nie napisał o gazach.”
Proszę mnie nie pytać, o czym AnEssay on ChemicalReagents właściwie mówi. Według mojego rozeznania ta rozprawa o chemicznych odczynnikach nie mówi. Nie przemawia. Nie inspiruje ani nie podnosi poziomu. W ogóle nic nie robi.
Mecząc się okrutnie z chemiczną eseistyką profesora T.C. Accuma, wciąż miałem przed oczami, na pierwszym planie, utracony bezpowrotnie kożuch typu góralskiego, kupiony przeze mnie za całkiem przyzwoite honorarium, wkrótce po wydaniu mojej debiutanckiej książki poetyckiej w latach 60. XX wieku, noszącej tytuł Próba z przestrzenią.
Co mają wspólnego ze sobą: dzieło miniaturzysty Abulhasana, wandalizm profesora Accuna, mój wytworny kożuch z „Sądenczanki” (utracony na zawsze) i mój książkowy debiut poetycki wydany w 1963 roku?
Tamtejsze moje młodzieńcze „próby z przestrzenią” łączą się w magicznym przeniesieniu z dzisiejszym „odczuwaniem przestrzeni”, zwłaszcza publicznej i raczej bolesnej.
W języku – jak ktoś zauważył – nie ma prawd absolutnych. Podobnie dzieje się w przestrzeni, zamiast prawd absolutnych – wahania form, widma pewników. Nawet w czasie prawda bezwzględna jest jedynie wątpliwą datą, mimo że onegdaj biskup Lighfoot oświadczył bezwarunkowo: „Świat się zaczął dokładnie 23 października 4004 roku (przed Chrystusem) o godzinie 9 rano”.