Jacek Gutorow: Liczą się tylko chwile
Nad jeziorem popłoch. Dźwięki w szczelinie błękitu.
Kaskada słów zmielonych w drobny pył. Ryzyko niewielkie, ale zawsze.
Przecież fala może unieść wszystko, dosłownie wszystko.
I z tego miejsca widzę swój początek, obietnicę długiej, zawiłej historii.
Skończyło się na zapowiedziach snu nabrzmiałego od znaczeń –
w istocie zaliczyłem kilka chwil, które poza tym były warte nie więcej
od własnego trwania, tego zdziwionego ładunku mieszczącego się w spojrzeniu,
jakim ktoś mógł obrzucić port i parę goniących się mew.
Nic ponad to. Zapach kawy miał coś morskiego i ciszę
przedpołudnia. Dużo słów. W kącie upchnięte cienie drzew,
głęboka purpura zamkniętej szafki i lato z wywiewanymi firankami.