Irena Knapik-Machnowska: Emocje i obrazy świata
Teresa Tomsia, Kamyki. Elegie i krótkie żale. Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2011.
Książka poetycka Teresy Tomsi Kamyki. Elegie i krótkie żale – poznańskiej autorki wcześniejszych tomików Wieczna rzeka – Der ewige Fluss (1996), Przed pamięcią (2000), Skażona biel (2004) jest obszernym zbiorem nowych wierszy przywiezionych z podróży do Bremy, Stuttgartu, Paryża, zawiera również wątek pożegnań z przyjaciółmi poetami – Zbigniewem Bieńkowskim, Wincentym Różańskim, Zbigniewem Dominiakiem, Emilią Waśniowską, Andrzejem Ogrodowczykiem. Jednak wiodącym motywem jest tu temat przemijania – to poezja ocalająca odchodzącą chwilę, jak w Elegii powrotnej wspominającej stan wojenny i rozmowę z poetą Ryszardem Krynickim: „Opłatki poruszają pamięć tamtych dni, / drży karta Szronu, ożywia zdjęte za wcześnie; / nie pominąć, nie przeinaczyć – w ich cieniu świecić”.
Poetka, odnotowując wrażenia z pobytu w różnych miejscach, wydobywa z nich wartości estetyczne, filozoficzne i moralne, które zwykle podsumowuje krótką refleksją o kondycji człowieka, bez nadmiernej psychoanalizy – i jest to atut poezji Teresy Tomsi, autorki znającej proporcje między opisem napierających obrazów świata a błyskami emocji, jakie liryka osobista nieuchronnie wnosi. Pointy wierszy można w wielu przypadkach czytać i powtarzać jako sentencje: „Nie wiem: szczęście to podróż / – czy nieszczęście – / jeżeli nadzieję utrwala”; „wyruszamy przymierzyć oczekujące twarze, / a wieczność puszcza nas wolno / w chwili próby”; „to, kim jesteśmy z ducha, / ma największą miarę – / a kto nas będzie mierzył, / to już jego sprawa”; „Kochamy ludzi, których nie rozumiemy do końca”.
Mocną stroną tej poezji jest subtelność emocjonalna w odbieraniu świata, przejawiająca się w tym, że autorka trzyma emocje na wodzy, nie pozwala im nad sobą zapanować. Szuka w języku poetyckim właściwych określeń metaforycznych, aby dać słowny ekwiwalent uczuciom i doznaniom, jednocześnie wątpiąc, czy to możliwe:
Jak, nie zniekształcając, dotrzeć głębiej;
w jaką przestrzeń snów i obrazów odejść,
by – powracając – stawać się niewzruszonym
lecz dostępnym, żywym jak spojrzenie van Gogha –
jeśli nie wszystko, co istnieje, może być nazwane
(Po wyjściu z Musée d’Orsay).
Mogą zainteresować wiersze zwrócone pytaniami ku Temu, który „prowadzi” oraz dylematy współczesnego humanisty szukającego swojej ścieżki w życiu, znającego wiele dróg, a dotkliwie przeżywającego próbę wyboru i niepokój własnej egzystencji, jak w Porannym westchnieniu profesora W. Łazugi („Być może mylę się co do prawdy o sobie / jaką zdołałem wyśledzić w księgach / w oczach najbliższych ciał niebieskich / w poświacie snów o potędze”). Moją uwagę zwróciły szczególnie osobiste „żale”, wywodzące się z literackiej tradycji poezji rozrachunkowej pisanej w poczuciu samotności, wobec Boga. Czytamy w jednym z wcześniejszych wierszy: „Mogłam być kochanką, mogłam być królową, / ale mi dałeś, Panie, niecierpliwość – i poszłam szukać wody żywej. / Jednego słowa, / które mnie wypowie”. Widoczna również w nowych lirykach jest umiejętność skrótu stosowana przez autorkę i niedopowiedzeń dających metaforyczną pełnię czy aforystyczną pointę skłaniającą się ku uniwersalnym podsumowaniom (Dlatego znów się skarżę, Oczekiwałam wiele, Pewność).
Zbiór elegii Kamyki… to książka wielu wątków, z którymi czytelnik musi się zmierzyć i wybrać sobie najbliższy: egzystencjalny, filozoficzny, metafizyczny. Czytać ją i opisywać można z kilku punktów widzenia, wiele zależy od wrażliwości i wiedzy czytającego (literackiej, społecznej, historycznej), jednak nie sposób przejść wobec tej poezji obojętnie. Pytania zadawane przez Teresę Tomsię – o sens istnienia i utraty, o nieuchronność przemijania, o miejsce w kulturze, ale też o pamięć i niezłomność w pytaniach o kresową tożsamość – stawiają poznańską poetkę w rzędzie myślicieli próbujących odważnie rozwikłać skomplikowanie i zagrożenia współczesności. W wierszach poświęconych matce i ojcu staje się ona patronką tradycji rodzinnego domu, którego ślady musi zbierać z popiołów historii: „Teraz wiem, że nic nie może być ocalone. / Nie ma domu nad Odrą. Jest tylko przebiegły czas; / i bardziej od niego przebiegli handlarze; / i sprytniejsi od nich politycy. I moje pytania – / bez odpowiedzi” (Urodziłam się w miasteczku przesiedleńców, Moja mała matka, To było zaledwie wczoraj).
Obrazy świata, jakie zostały przedstawione w kolejnych wierszach, opowiadają nam rzeczywistość z sąsiedztwa (Obrazek z Krynicy, Elegia domowa), są to migawki i notatki z podróży (Chwila we wrześniu, Czym jest to miasto) oraz pożegnalne zamyślenia o Cieniach przywołanych z pamięci (sylwetki rzeźbiarzy: Pawła Jocza, Michała Milbergera), pojawiają się też przeczucia i nadzieje na granicy dotykalnego i niewidzialnego („Drżenie cieni / ich tajemnicza wędrówka wśród nocy”; „Uwalniam się od pamięci, zapisując trwanie / w znikającym ogrodzie”).
Poetycki świat Teresy Tomsi wzrusza i skłania do zadumy. Jest różnorodny – wciąż ożywia język, jakim zachłannie, niecierpliwie, ale celnie opowiada rzeczywistość. Sfery widzialne i niewidzialne są w nim na równych prawach. Nie poprzestaje na już rozpoznanym stylu i odkrytych ścieżkach. Jest interesujący w toczącej się przemianie i wymianie myśli, w zaskakiwaniu kolejnym retorycznym pytaniem czy rozmową o sztuce pisania, nowatorski w sporach o wartości i definicję piękna, jakie poetka prowadzi z sobą i innymi twórcami (Julią Hartwig, Mariuszem Grzebalskim, Dariuszem Sośnickim, , Tadeuszem Żukowskim), Maciejem Niemcem *), cytując i odwołując się do ich spojrzenia:
Ktoś musi się podawać za kogoś, poddawać,
by rozwijał się front, fronda atakujących nas
nowych wyrażeń siebie, zrażeń do siebie, obrażeń
zadawanych sobie półgłosem, cytatem z ekranu
co stał się przewoźnikiem.
(Nic mi w tobie nie zagraża)
Nieufność, której z wyczuciem trzyma się poetka z Poznania, prowadzi ją w centrum światowej myśli o niemożliwej do uchwycenia „całości”, ale również pokazuje jej indywidualną ścieżkę zwątpień i emocje, jakie w metaforze stają się jej siłą.