Dariusz Dziurzyński: Przed egzekucją
Prawdziwa śmierć Marii Antoniny
zaczęła się tutaj w celi więzienia.
Niezdarna królowa bez wiernych sług
musiała sama myć się i czesać
zdejmować desusy zakładać desusy.
Używać nocnika. Podmywać krocze.
Wszystko na oczach wścibskich żandarmów
których oddzielał niski parawan.
Ich język ulicy niezrozumiały
brzmiał ordynarnie i ranił słuch
(zmysł nienawykły do mowy plebsu
równie odległej jak pieśń dzikusa).
Większość czasu odwrócona plecami
siedziała przy stole czytając modlitwy.
Nie przeczuwała że pójdzie na szafot.
Co z woli Boga zostanie boskie.
Czy to możliwe est-il possible
aby gwałt budował monarchię?
Najgorsze były więzienne noce
zimne wilgotne z chrapaniem straży.
Do celi dobiegał lament i rozkosz
(niektórzy oddali się libertiadom).
Na stole skwierczał ogarek z łoju
rzucając oślizgłe pijane cienie.
Fakty podane w podręcznikach:
przejazd przez miasto nienawiść tłumu
obcięcie włosów błysk gilotyny
były jedynie publicznym spektaklem.
Prawdziwy koniec zaczął się tutaj
kiedy zrównano nieprzystawalne
a smak był odtąd kwestią wyboru.