Mirosław Bańko: Siedzieć czy stać?
Życie wprawdzie nie polega na siedzeniu, ale znaczną część życia spędzamy, siedząc. Siedzimy w szkole i w kinie, za biurkiem i na huśtawce, do więzienia też idzie się, żeby siedzieć. Siedzą członkowie różnych ciał kolegialnych, od parlamentu po kółka różańcowe. Siedzą kierowcy i siedzą pasażerowie, jeśli tylko w pojeździe są wolne miejsca. Nazwa „miejsca siedzące” sugeruje, że nawet te miejsca siedzą.
Siedzenie dodaje powagi (vide niedawna dyskusja o tym, jak prezydent Duda podpisywał ważny dokument w Białym Domu). „Myśliciel” Rodina siedzi i ręką podpiera głowę, widocznie ciężką od wypełniających ją myśli. Ciekawe, czy mógłby równie intensywnie myśleć, gdyby stał. A jeśli tak, to czy Rodin mógłby to równie sugestywnie pokazać.
Choć część ciała służąca do siedzenia jest dziełem natury, to wzorce siadania stały się domeną kultury. Kulturalny człowiek powinien wiedzieć, gdzie usiąść i jak usiąść, stosownie do swojej pozycji i swoich intencji. Mickiewicz to obrazowo pokazał: „Twardowski siadł w końcu stoła./Podparł się w boki jak basza”. Podparty w boki zdawał się większy i pewny siebie, od razu było widać, że szlachcic i pan. „Koniec stoła” zwykle podkreśla rangę siedzącego, tak na posiedzeniu rządu, jak i na rodzinnym przyjęciu. Malarsko jednak lepsze jest miejsce pośrodku dłuższego boku, w otoczeniu uczniów, rodziny lub przyjaciół. Jak w wyobrażeniu Ostatniej Wieczerzy Leonarda da Vinci.
fragment felietonu, jaki ukazał się w numerze 3/2018