Jarosław Markiewicz: Bytnia
Woda na ulicach jak sen cieknący z uszu,
buty z opon,
samochody z narzekań na chodzenie piechotą,
kobiety z odzysku, po rekonstrukcjach,
świeżo malowane –
a mówią, że na początku było światło, tylko światło
i nie wiadomo kto rzucił cień.
Więc całą dobę sen, sen dla milionów: zabijanie,
kopulacja, forsa – i tajemnicze zjawiska na niebie,
o, krainy ukryte za wzgórkiem łona,
tam i z powrotem, stamtąd do ogona.
Sen milionów odsłania byt, na chwilę tylko, ale to wystarcza,
żeby ziarno zostało rzucone i trafiło na glebę.
Byt jest tak poruszony w bycie, że staje się bytnią
i rodzi Boga – abstrakcję, która ma moc.
Wygląda na to, że Bóg kocha tylko tych,
którzy śnią Jego sen, a ci co zasypiają w inne sny
wymykają się Jego władzy –
i następuje drugi zasiew – byt znowu staje się bytnią,
lecz gleba umysłu wyjałowiona pierwszym zasiewem
wciąż nie może urodzić Innego Boga i nie zna Jego twarzy,
bo byt nic nie wie, zanim się nie zdarzy.
—————————————————————————
Jeszcze w słowniku Lindego bytnia znaczy jestestwo, kształt przyrodny, die Gestalt. Linde ilustruje to fragmentem wiersza Wojciecha Chrościńskiego: Tam Areteusz pod morze się wkręca / do Aretuzy ciągnąc w swojej bytni.