15 cze

TEMA. Branko Čegec: bezdroża, urwiska, bezdroża

skurcz na twarzy zapowiadał inną kolejność zdarzeń:
rozgrzane ulice, muzyka turecka pod oknami: jakbym się
na chwilę zagubił w nieznanym mi krajobrazie.
daremnie docierały tu poruczenia z odległego statku,
daremnie głos rozedrgany niósł się na wietrze:
dzisiejszego wieczoru byłem niepoprawnie smutny
i niepewny każdego swojego kroku,
każdej decyzji, do której zostałem zmuszony.
niepojęte ruchy tancerza bez muzyki
na ulicy w pobliżu kawiarni biwak,
w której przesiaduję od kilku już dni z rzędu,
gdyż przypomina mi ona, gdyż kryje w sobie kontynuację
wszystkiego, czemu nie chciałem ulec.
te bezgłośne ruchy były więc dość
wierną ilustracją moich spiętrzonych stanów,
kiedy fantastycznie wprost wyczuwam ten wewnętrzny porządek,
co się po drodze zatracił w nieprawdopodobnej banalności,
w nieprzejrzystości pustki, jaka wypełniała mdły,
indywidualny świat.
bardzo się denerwuję, gdy się zaplączę w zawiłej
eksplikacji, ale dzisiejszego wieczoru bardzo mi to odpowiada
i dlatego nawet nie próbuję zmienić kierunku
kluczenia na oślep po ścieżce nieprzechodniej,
niebezpiecznej, przez nikogo nie wytyczonej.

2001–08–16

Przełożył Grzegorz Łatuszyński