Stanisław Dłuski: Rzeźnia Litawora
Nie byłem prowadzony na rzeź,
ani żadną inną jatkę, sam się ledwo
prowadzę w rzeźni Litawora,
gdzie podobno jest mój schron,
gdzie codziennie rano, milcząca
białogłowa, hoduje muchy w nosie
w pomidorowym sosie, często
biega nocami po rosie, ale rym
nie służy tu ozdobie, lecz
wspomaga mnie w tej nieuleczalnej
chorobie, zwanej inaczej małżeństwem;
tylko że to maleństwo przypełzło,
dotknęło mnie swoją czułością,
prawie biblijną epifanią,
wszystkie troski opadły jak kurz
z żołnierskich butów, wyszedłem
z okopów, porzuciłem granatnik
przeciwpancerny; bądź wierny, idź.
Więc wolę już cierpkie granaty,
przepocone szmaty na grzbiecie
i różyczki w koszyczku niewinności,
bez porannej kości