Krystyna Rodowska: Kto nie lubi chmur
Ivanowi
Po północy dzwoni telefon z Quito,
spod czapy Cordillera de los Andes
(masa ziemi, zapas jakby przygotowany
na wypadek, gdyby mialo jej zabraknąć)*
Ciepły głos męski wymawia po hiszpańsku
moje imię: a więc się zjawiasz, Iv,
zdumiewająco przy mnie, choć naprawdę – nie wiem
gdzie przez chwilę rozbrzmiewa wieczność
tej zwodniczej bliskości:
usta tuż przy uchu,
głos mówi do głosu
o rozpoznawalnym – na drugim końcu ziemi –
timbrze
nareszcie się śmiejesz – słyszę,
(czyżby to miał być dowód na moje istnienie?)
ocean i dwa kontynenty
pokonane unieważnione,
te quiero mucho – yo también –
słowa, słowa, słowa,
oszukańczy cud
fatamorgana dla spragnionych
kto nie lubi chmur
niech nie przybywa do Ekwadoru
* Tak jak końcowe zdanie, zaznaczone kursywą (kto nie lubi chmur…), jest to cytat z książki Henri Michaux Ekwador, Dziennik podróży)