Urszula Kozioł: lingwa
aż chciałoby się napisać
lingwo
ojczyzno moja –
stale
noszę ją w sobie
tę lingwę moją
nie moją
tę jakąś bezbrzeżną
zalążnię
w której pluskają umykające
wymigujące się
wybłyskujące i gasnące znów
drobne zalążki wierszy moich
nie moich
rozproszone
kiedy pochwyci się choćby trzy
albo pięć
słów
już cała gromada innych
zbiega się
przegrupowuje w osobliwym ordynku
niczym drobinki mrozu
układające się na szybach
w swoisty deseń liścia
albo fraktale
układające deseń
z innobytów
tak i tu
drobinki fraz
wyłaniają ze swoich skupisk
deseń wiersza
wzór
zawsze rozpoznawalny w zapisie
każdego alfabetu i języka
choćbyś nie znał żadnego z nich
jednak odróżnisz wiersz
od nie wiersza
zgadniesz
że tu właśnie jest wiersz
jego rozpoznawalny deseń
teraz możesz przez jego rdzeń
na powrót wniknąć w obszar
wielkiej lingwy
i zatracić się w niej
aż do następnego razu.