Tomasz Różycki: 23. Ósemka opolska
To siwe miasto rankiem, tutaj właśnie
wznosi się tron rozpaczy – w południe
wróble, w nocy myszy. I tak powoli, dzień
za dniem wypija napój z wszelkich szklanek,
które nam poustawia noc. Wieczorem tron
jest we krwi, przecięte oko słońca płonie,
pani dyrektor idzie spać i trzech marszałków
na dobranoc cmoka ją w myszkę i gotycką skroń.
I są mistyczne zaślubiny, dżajfa rżnie
orkiestra i pieśń weselną śpiewa oddech
tysiąca pchlich ust, i homunkulus rano
w lustrze już do nas puszcza pawie oko.
Tymczasem zmierzch i luty pełznie po kościstym
bruku. I w szybach widząc swój garbaty cień,
przechodzeń kształt przybiera, sierść, i wyje.
I odpowiada mu ze strychów chór.