Tomasz Hrynacz: Strony
Rozpierzchły się
i porzuciły granice.
Nieba faktura niczym czerpany
papier z dodatkiem podwodnych roślin:
żółć z różem. Balans granatów.
Spada cichcem na gipsową nogę.
Ptak. Proch. Piach. Szyk
słów pełniejszy niż zwykle.
Życie z jednej, śmierć
z drugiej strony. Nic nie
kończy się już samo i uparty
spór przestał mieć znaczenie.
Zmruż oczy. I czekaj,
aż zobaczysz szerzej.
Kto wierzy, niech wskaże
szczęśliwą cząstkę świata
wolną od pytań.