Nowe nazwiska. Marcin Chruściel: Przekłady
Justynie
Pęka torba ze śniegiem; ulice stapiają się
pośpiesznie, woda wypłukuje nas z przerębli
jak karpie. Idą święta.
Musimy zrobić spis wydatków,
bo kryzys nie zamierza oszczędzać
ani na obrusach w bombki, ani twoich stringach.
Jakby to było najważniejsze: kurczenie
i rozkurczanie metalicznych zdań.
Wyspowiadam się u księdza–egzorcysty,
który nauczy mnie zaklinać niekończące się
historie o wiadomościach w plastikowej butelce —
to liryka korkowa, moja droga,
więc przestań pisać przy mówieniu.
Dobrze mnie zrozum;
jest biały dzień, za biały
na wiersz.