Monika Milewska: Poemat o słońcu umarłym
Jest rok
pięć miliardów dwa tysiące siódmy
nasze stare słońce
umiera
łuna objęła połowę nieba
objęła zrazu czule
karminem pąsem i żółtą lamówką
szybko jednak
odrzuciła te panieńskie łaszki
i jednym gestem skrwawiła całe niebo
a potem stało się
jasno jak w dzień
pierwszy dzień
na naszej nowej nocnej planecie
a nasze sztuczne ptaki
pierwszy raz zaśpiewały same z siebie
z zachwytu nad nieznanym im świtem
ale był to świt pierwszy i ostatni zarazem
z całą wspaniałością i przepychem zagłady
gdzieś tam
dziesiątki godzin świetlnych
od tej kalekiej macoszej planety
sztucznej wyspy
na wzburzonym oceanie wszechświata
umiera nasze stare słońce
już od dawna
było z nim źle
kasłało gwiezdnym pyłem
cerę miało plamistą niezdrową
gołym okiem widać było
że dożywa swoich dni
exodus Ziemian
odbył się sprawnie
wszak szykowano się do niego
od miliarda lat z okładem
ale zwierząt tak jak kiedyś
zmieściło się na pokład
po jednej tylko parze
zostawiliśmy nasze
wilczury i mruczki
sunie i kanarki
zostawiliśmy nasze
domy jeziora i sny
tu jest nam dobrze
mamy sztuczne ptaki
sztuczne słonie
depczą nasze sztuczne kwiaty
ostatnio otwarto
kolejną autostradę powietrzną
znikąd donikąd
grała orkiestra robotów
a w niebo wzleciały
setki sztucznych ogni
tym razem ogień jest prawdziwy
dopala się stare słońce
jak wielkie ranne zwierzę
miota się ogniem po niebie
i pożarem pożera
swoje wierne planety
Merkurego i Wenus
Ziemia stoi naga i bezbronna
spłynęły z niej wody lodowców
oceany wzleciały ku niebu
odkrywając nieodkryte
gatunki ryb
i potworów morskich
które jakoby nigdy nie istniały
ze stapiających się w jedną magmę gór
po raz ostatni wychodzi Yeti
z futrem opalonym słońcem
i krzyk wielki wznosi w niebo
płonąca salamandra
a ptaki milczą
i biją ognistymi skrzydłami
w rozżarzone okruchy powietrza
najbardziej szary gołąb
jest w tę chwilę piękniejszy
od rajskiego ptaka
widzimy to wszystko
na wielkich ekranach
każdy ma prawo zobaczyć
zagładę swego domu
i ja widzę
naszą starą jabłonkę
piękną jak krzak gorejący
wśród czerwonych płomieni
zapomniane czerwone jabłko
wyciągam po nie rękę
przez cały kosmos
wyciągam ją
po to pieczone jabłko
okrągłe i czerwone jak słońce
które już dogasa
wraz z moim światem
i ze mną