10 lip

Marek Ławrynowicz: Bezpowrotnie utracona niewinność

Kazimierz Orłoś, Letnik z Mierzei, Wydawnictwo Literackie

Michelangelo Antonioni powiedział kiedyś, że akcja filmu nie powinna być zbyt dynamiczna, bo film nie może aż tak odbiegać od rzeczywistości. Podobnie jest z powieścią, gdzie zwykle zmierzamy prostą drogą od zdarzenia do zdarzenia, by pewnie dojść do celu. W rzeczywistości jednak cel najczęściej bywa iluzoryczny, nierzeczywisty, zmierzamy do niego tylko pozornie, a właściwie nie zmierzamy wcale. W istocie snujemy się po świecie bez głębszego sensu. „Oto przechodzi orszak dobrowolny / podając rację swojego istnienia / podając rację w tym właśnie że idzie”, pisał Leszek Kołakowski nie w traktacie bynajmniej, lecz w wierszu, bo także ci, którzy mniej ufają natchnieniu, a bardziej rozumowaniu, bywają poetami. Bohater „Letnika z Mierzei” jest przedstawicielem orszaku z wiersza filozofa. Na pozór jego przyjazd do małej miejscowości na Mierzei Wiślanej ma cel jasno określony i łatwy do zrealizowania. Chce odnaleźć dziewczynę, z którą przeżył inicjację seksualną i jej dziecko, które jest zarazem jego dzieckiem. Wszystko to działo się bardzo dawno, bohater jest człowiekiem starym, przeczuwającym zbliżającą się śmierć. Kiedyś odrzucił dziewczynę, nie odpowiedział na jej pełne miłości listy, dziś zapewne tego żałuje; być może chciałby coś naprawić, a może tylko czegoś się dowiedzieć, sam chyba nie wie czego ostatecznie chce.
Kazimierz Orłoś każe nam uczestniczyć w codziennych wędrówkach bohatera, w których pierwotny cel jego przybycia powoli się zatraca i ujawnia się cel prawdziwszy: wędrówka w celu odnalezienia straconego czasu i wreszcie to, co najistotniejsze: próba zrozumienia własnego życia, wartości nadających mu sens. Próba, mimo starań bohatera, daremna.
Z epilogu powieści dowiadujemy się, że bohater już nie żyje, opisał swą wędrówkę dla syna, być może chcąc się z nim podzielić tajemnicą.
Można się zastanawiać, jak bohater umierał. Zapewne w rozpaczy, w poczuciu, że jego życie okazało się niewiele warte, nawet dla niego samego pozbawione znaczenia. I drugie pytanie: dlaczego mała miejscowość na Mierzei stała się tak ważna? Zapewne dlatego, że tam zaczyna się upadek bohatera. Pierwsza miłość i zarazem pierwsza podłość. I tak już będzie do końca.
I pytanie trzecie: czy syn zrozumie? W nim jedyna i ostatnia nadzieja.