Marcin Cielecki: Bezkrólewie
Zamieszkaliśmy w ciele martwego króla, rozplątała się blizna
pamięci. Białe dzikie mięso. Jak okiem sięgnąć,
rozpościera się ostatnie królestwo. Jak okiem sięgnąć,
zima, zamieć, sadź pamięci. Granice do tej pory niewzruszenie odległe
teraz podchodzą pod nasz dom. A za nimi? Jesteśmy wyspą, urwiskiem świata,
państwem–piaskownicą? Nasze twarze myte we krwi króla,
są wciąż niepodobne do niego. Szaty z jego grubych plastrów wnętrzności
nałożyliśmy na ciała — oto potykają się, nie wstają. Kronikarze
nie wiedzą jak to się pisze. Gesty, mowa i laska starca
leżą w popiele, a każda wyciągnięta po nie ręka usycha. Przesunę granicę,
gdy zrobię krok jeszcze? Kronikarze nie wiedzą jak to zapisać.
Jak wyjść z martwego ciała króla?