Krystyna Rodowska: Widok na anioła
Adrianie
W upominku z zamorskiej podroży
przywiozłaś mi anioła, przyjaciółko
poetko od Ptasich Chórów i Psiego Skowytu,
najwierniejszych świętości miłosnego życia.
Wytwór rąk zręcznych, drobiazg dla turystów,
miejsca nie zajmie, toć przecie duch czysty.
Teraz w sukience z połyskliwej słomki,
z widzialnych tajemnic nieba i słońca,
z owadzią główką, wtuloną w skrzydełka
utkane z błysków, jak u ważki,
wisi na lampie, pod uschłą jemiołą
(czy w tym miejscu przystoi żyć aniołom?)
Złożywszy dłonie, stróżuje bez drgnienia
nad moim z dnia na dzień bez wytchnienia,
obojętny na swój los parafrazy
Biblii, świętych obrazów, ołtarzy, witraży,
nad moim snem co noc się waży
(tym o lataniu, który już się nie śni).
Anioł czy anielica, pamiątka, błyskotka;
przebrany Ktoś, kto chce ciebie spotkać?
28-29.1O. 2OO6