Janusz Szuber: Hölderlin
Czas naszych szaleństw odmierzają wiersze;
Kiedy zdradzani bogowie płowieją,
Jak potargane nawałnicą płótna,
Bezpańskie w żarze kilkunastu słońc.
Już tylko ze mną w posiwiałej wieży
Zamieszkał Kyrios Dionizos. Łaskawy
Pasterz żyznego ongiś kontynentu.
Tak, tak – powtarzam. Ta wieża ma uszy.
Hojny i żyzny Pan, Kyrios Dionizos.
Pracuje we mnie jego przedustawne piękno.
Echem studziennym mój wewnętrzny głos
Na chwałę jego składa antyfonę.
Ciężkie powieki unosi lodowiec.
Do twoich uszu, wieżo, dociera szum wód.
Czyste, wysoko urodzone. Święte.
Z nich to początek bierze ludzkość.
Wełnisty obłok na wylot przebija
Strzała jaskółki. Wracają bogowie
Do miejsc narodzin. Kołyszą się sady
Syte i senne od pszczół i owoców
29.04.2007