Jacek Dehnel: Wątpia
Jak gładka jest noc, popatrz: to ciemny futerał
dla altówki z Cremony, którą się zabiera
na koncerty ze skrytki bankowej i niesie
jak szklane jajo smoka w czarnoksięskim lesie,
pamiętając o wszelkich ryzykach: przeciągach,
atakach terrorystów, strzygach, zbójach, bombach.
Jak gładka jest noc, popatrz; nasza bura strzała
PKP ją przenika, płynie w głąb jej ciała
jak szpilka uniesiona czarną krwią, do serca,
miejsce najboleśniejsze bezmyślnie przewierca,
samą istotę nocy – czyli mrok bez światła,
gdzie mieszka ciemna gwiazda, która nad-noc zjadła.
Jak gładka jest noc, popatrz; nie ma na to słowa,
jest tylko miękka woda w nieznanych parowach,
brzuch głębinowej mątwy, zaplecek obrazu,
posępne „h” w nagłosie pogańskich wyrazów.
I widać, że to ona jest zasadą; rzadkie
przebłyski światła za to – głupawym przypadkiem.
Pociąg Gdańsk-Warszawa, 27.XII.2007