Huldar Breiðfjörð: W samochodzie z R (fragmenty)
12.
Jedziemy dalej. Wszystko dookoła krzyczy: Patrz na mnie! Góry prężą się i walczą o naszą uwagę, doliny leżą na grzbiecie i przebierają nogami w nadziei, że ktoś je podrapie po brzuchu. Nie rusza nas to i jedziemy bez zatrzymywania. Przecież R nie fotografuje pejzaży.
13.
Czy fotografia łososia mówi coś o środowisku, w którym został przyłapany? Gdy tak siedziałem w samochodzie i gapiłem się na R, który robił zdjęcie strachowi na wróble w polu ziemniaków, zacząłem się zastanawiać, jaka Islandia trafi do tej książki. Na przykład R chce robić zdjęcia tylko wtedy, gdy jest pochmurno. Zamiast nowości, interesuje go to, co stare. A jeszcze lepiej, jakby było zepsute albo kompletnie zniszczone. Pewnie Islandia będzie na tych zdjęciach dość ponurym i obskurnym miejscem. Może to jest sposób na wpuszczenie kreacji do świata fotografii. To jest Islandia, jaką widzi fotograf R.
14.
Po drodze odwiedziliśmy kilka świetlic wiejskich. Niby większość jest zamknięta, ale wystarczy zaczepić pierwszą napotkaną osobę i już mamy numer telefonu do właściciela kluczy do budynku. Pięć minut wystarczy, żeby przyszedł osobiście i nas oprowadził. Sam się zdziwiłem, że świetlice wiejskie nadal są tak często używane i służą tylu różnym celom: bale, głosowania, klub młodzieżowy, sala prób dla lokalnych zespołów, noclegi dla turystów, sala koncertowa – wszystko pod jednym dachem. Nic dziwnego, że miejscowi tak hołubią swoje świetlice. Im więcej o tym myślę, tym bardziej wydaje mi się, że to właśnie wielość odgrywanych ról – wielofunkcyjność – jest czymś właściwym dla Islandczyka. To w zasadzie reguła, że każdy z nas ma kilka ról do zagrania. Jedna i ta sama osoba może być nauczycielem, politykiem, trenerem i elektrykiem. Tym, co łączy świetlicę wiejską i jej użytkowników, jest właśnie wielofunkcyjność.
16.
R chrapie.
17.
Polar, jeansy, wełniane skarpetki do sandałów.
Tak się ubierają ludzie na wsi. Czasem do tego dochodzi pęk kluczy u pasa – to mężczyźni, albo torebka na ramieniu – to kobiety. Wszyscy mają mrygającą słuchawkę przyrośniętą do jednego ucha. Pewnie nie tylko na wsi ludzie tak wyglądają. Po prostu tak się nosi cała Islandia. Ten wygodny styl – jeśli w ogóle można tak powiedzieć – każe mi myśleć o estetyce, o Europie i Ameryce i o tym, za którą z nich się oglądamy.
W Europie piękno jest ważniejsze od użyteczności, a w Ameryce odwrotnie. Tworząc przedmiot, staramy się połączyć jedno i drugie: żeby było ładnie i praktycznie. Weźmy włoskie krzesło – piękne, ale siedzieć się na tym nie da. A postawmy obok obrzydliwy i superwygodny fotel La-Z-Boy i wiadomo, co jest tam ważniejsze. Albo porównajmy Barcelonę z Manhattanem i konkluzje będą podobne. W Stanach stawiają na użyteczność, która w Europie dopiero stara się gonić piękno.
Ludzie na Islandii noszą bardzo praktyczne ubrania: oddychający polar, jeansy odporne na zużycie, ciepłe wełniane skarpety do sandałów, żeby było przewiewnie. W zasadzie jakby się przyjrzeć, to jest to ubranie turystyczne dla osób, które nigdy nie wychodzą na dwór. Nie licząc trasy dom – samochód. Zatem niby ubrania do pracy na dworze, ale nie za ciepłe. Nawiązując do podziału estetycznego, jesteśmy raczej Amerykanami, jeśli chodzi o ubiór. Ale może nie tylko o to?
18.
Do tej pory udało mi się ukraść ze sklepów po drodze: skrobaczkę, parę rękawic roboczych, dwa batony Nizza, suszoną rybę, krzyżówki, frisbee, sześć litrów płynu do spryskiwaczy oraz przenośny grill.
19.
Zdarza się – dziś całkiem często – że R wraca do samochodu, wzdycha i mówi, że jeszcze nie jest wystarczająco stary, żeby robić zdjęcia „niczemu”. Zapytałem go, co to właściwie znaczy. R mówi, że jest zbyt niecierpliwy, że nie dojrzał do robienia zdjęć niczemu. Dokładnie tak się wyraził. Zapytałem, czy będzie duża różnica między zdjęciem zrobionym przez niego dzisiaj i takim za pięć lat, zakładając, że będzie to ten sam kadr i sytuacja. Jasne, odpowiedział R. Zaczął mi tłumaczyć, że fotograf oddaje kliszy energię, którą ma w sobie w chwili robienia zdjęcia i dlatego nie da się zrobić dwóch takich samych fotografii. I dlatego nie byłby w stanie skopiować samego siebie, a co dopiero innych. Każda chwila jest wyjątkowa. Gdy jedziemy dalej, zaczynam się zastanawiać, czy to jest sposób na wpuszczenie kreacji do świata fotografii. Być może faktycznie ona jest widoczna w tym, czego nie widać na zdjęciu?
CAŁY TEKST W NUMERZE 2 (18) / 2011
Tłumaczenie: Gunnar Þorri Pétursson, Marzena Michałek
„29 uwag o fotografii, Islandii i nie tylko” (fragment)