Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki: V (śpiewaliśmy pieśni o twoich ustach…)
śpiewaliśmy pieśni o twoich ustach
o twoich oczach wyprowadzonych za próg
domu na rozstrzelanie o twoich rękach
wydobytych z płomienia innej pary rąk i nóg
w których miał wybuchnąć granat
twojej miłości do mnie
ale sęk w tym że ci nie stanął
sęk w tym że ci nie stanął
płomień za którym ponadto powędrowałem
do kina erotycznego na Bocznej Lubomelskiej
gdzie mi się urwał film (najlepszy
wstęp do wiersza) problem wszak przyjacielu
w nieuznawaniu poezji (w przeciwieństwie
do kina) jako miejsca na ziemi
jako narzędzia gwałtu i poznania ale sęk
w tym że ci nie stanął