Damian Gądek: Wyprawa
Z premedytacją mogę wyzbyć się twojego ciała,
składasz się w końcu z samego mięsa i kości.
Zbliża się lato jak parowiec do portu, truteń
do ula, a ty nadal płaczesz, że jesteś tylko
tuszą, rzeką bez ujścia, spalonym powietrzem.
Teraz kiedy jesteśmy za miastem i modrzew puszcza
swoje soki – nic nas nie wyrwie z przepaści.
Wspinaczka jest długa: korzeń, kamienny schód,
łańcuchy pokryte wiosenną rdzą. Tam ziemia
krzewi swoje trawy, kępy włosów, przedziałki.
Cień zarósł południowe zbocze. Ubierz się. Zmarzniesz.