Czesław Markiewicz: Na końcu języka [Frazeologizmy: opus trzynaste]
Już nie słucham ulicy –
chociaż.
w ostatecznej chwili przed wypadkiem
napadły na mnie dwa słowa spuszczone ze smyczy
przez wiśniowo rozwarte usta niezarejestrowanej wzrokiem dziewczyny;
sycąca sentencjonalność – usłyszałem w przelocie.
więc: poczułem.
jakby przez głowę przejechała ciężarówka,
zamiast zapachu smażonej na maśle cebuli
dźwięk pękającego w mikrofalówce jajka.
właśnie domyśliłem się –
że.
nic już w moim życiu
nigdy tak nie zaszeleści. nie zasyczy
sycąca sentencjonalność wiśniowo rozwartych ust.
nic: „Pomarańcze i mandarynki”, „Groszki i róże”,
„A ty mi nic nie odpowiadasz i jesz zielone winogrona”;
niezarejestrowana pokazała mi język
wywaliła sycącą sentencjonalność jak się wywala piasek z wywrotki.
więc: już nie słucham ulicy –
z zagipsowanym językiem po wypadku
kiedy dopadła mnie na przejściu sycąca sentencjonalność
rozwartych ust pięknej jak język polski dziewczyny
której nie widziałem. na oczy;