Aleksandra Tetera: Święt(l)(a)(n)y żywot osiedla
Lidia Amejko, Żywoty świętych osiedlowych, WAB, Warszawa 2007
W polskiej bibliografii literackiej poświęconej świętym postaciom pojawia się wiele zaskakujących pozycji. Znajduje się tam między innymi książka przedstawiająca żywoty świętych w układzie kalendarzowym, która każdej kanonizowanej osobie przyporządkowuje osobną datę, a także „Żywoty świętych poprawione”, kontrowersyjny tekst Zbigniewa Mikołejko. Ukazał się on nakładem wydawnictwa W.A.B. w 2000 roku. Siedem lat później to samo wydawnictwo pokusiło się o wydanie kolejnej parareligijnej powieści. Tym razem są to „Żywoty świętych osiedlowych” Lidii Amejko, książka, która nie zawiera żadnych znamion dokumentu, czy religijnych faktów, a jedynie gołą prawdę. Ta powieść to opis 43 żyć świętych osiedlowych.
Warto wymienić chociażby kilku bohaterów : święta Prlmsta (karmicielka słowa), czterdziestu świętych (męczenników zdania), święty Józek Drukarz (dziurawiciel sensu), święty Dormidor (szyfrant snów), święta Pintikiniestra (co myśli obciągała słowami „wsamraz”), czy święty Patryk (pogromca pustki). Wśród tych wszystkich postaci znajdują się także osiedlowe falsyfikaty filozofów, święci: Szopenchałer i Chajdeger. Oczywiście każdy czytelnik znajdzie swój własny osiedlowy typ, ale bez wątpienia jedną z najciekawszych historii opisanych przez Lidię Amejko jest legenda o świętym Egonie (emerycie). Można by go nazwać świętym spowiednikiem, a w osiedlowym żargonie: świętym spowiadaczem. Jego zbawienna rola polegała na tym, iż spowiadał się za wszystkie serialowe postacie. Co prawda Amejko nie pisze o tym wprost, ale między osiedlowymi chodnikami można wyczytać, że w grę spowiedzi weszli także aktorzy oraz cała telewizyjna ekipa z reżyserem i scenarzystą na czele. Po telenowelach przyszła kolej na większe wyzwania, Egon począł oczyszczać z grzechów cały Program Pierwszy oraz Drugi, Polsaty i TVN-y, a także wszystkie kanały, które miał w abonamencie. Z brutalnych względów najtrudniej było uzyskać rozgrzeszenie dla programów informacyjnych. Jednak i ta sztuka mu się udała za co po śmierci otoczony został wszelkimi łaskami. Dzięki niemu do nieba poszło wiele programów, seriali, a nawet filmów dla dorosłych. Od tej pory wszyscy święci i anioły wpatrywały się w niebieski telewizor. Niestety były rzeczy o których Egon podczas spowiedzi zapomniał, a których i tak by pewnie nie zbawił, bo grzech w nich rozsiany niczym proszek do prania- o reklamach! Ale i ta historia skończyła się happy endem. Jak się okazało marketing w niebie nie jest sprawą pierwszoplanową:
„ – Do diabła z reklamami! – mruknął święty Piotr. I reklamy poszły do piekła”.
W swojej przewrotnej książce pisarka odpowiada na pytania nurtujące ludzkość od zarania wieków: Czym jest Bóg? Jaką największą karę jest w stanie nam wymierzyć? Otóż Bóg w powieści Amejko jest posiadaczem telefonu komórkowego, a jego numer to zero do nieskończoności. Boże pieniądze to waluta o nieskończonym nominale. Natomiast najgorsza karą, którą jesteśmy w stanie otrzymać od Stwórcy jest groźba ZANIECHANIA. Ani wojna, ani potop, żadna zaraza, czy piekielne płomienie nie mogą się równać z ZANIECHANIEM. Oto postać Najwyższego Gniewu! Jak to się dziś mówi – olać kogoś kompletnie…oblać suchą wodą, znieważyć niewypowiedzianym słowem.
Między blokami wszystko dzieje się jakby od końca ,, – Bo czas na osiedlu do tyłu płynie!!! – Od śmierci życie twoje się zaczyna, człowieku!” Mieszkańcy tego grzesznego przybytku to rewolucjoniści i wywrotowcy, którzy kroczą wstecz, spowiadając się nie tylko księdzu, ale także diabłu. Dopiero przypadek przeznaczenia sprawia, że dostępują wyższej formy egzystencji, szczytowego piętra wieżowca. Mieszkaniec wielorodzinnego budynku to człowiek, dla którego osiedlowy balkon staje się amboną, ziomal podniesiony do potęgi świętej.
W utworze Lidii Amejko charaktery postaci doskonale pokrywają się z charakterem języka, który je opisuje. Jest to gwara współczesnych blokowisk, slang pokolenia bez sumienia. Nasuwa się słowo nagminnie stosowane przez autorkę – kurdebalans! Język to nie jedyne narzędzie do zilustrowania „Żywotów świętych osiedlowych”. Swojej wprawnej kreski użyczyła Barbara Kaczmarek, uposażając książkę w szalenie wymowne obrazki. Są one dopełnieniem literackich wizji.
Słów we wszechświecie jest tyle ile jest i póki co więcej ich nie wynaleziono. Jeśli ktoś próbuje podjąć się tego zadania i wciela się w rolę odkrywcy to zostaje oskarżony o niegramatyczność, nieznajomość zasad języka itp. zbrodnie. Mimo to Amejko podejmuje wyzwanie i stwarza szereg nowych słów. Może po prostu nudzi i dziwi ją to, że producenci wódek używają tego samego określenia co filozofowie, w rezultacie czego powstaje alkoholowy ABSOLUT. No i wręcz kuriozalnym jest fakt, że pewien niderlandzki malarz, Hieronim Bosch nazywa się tak samo jak wiertarka.
Lidia Amejko jest bardzo niepokorna nawet w stosunku do związków frazeologicznych. Nie istnieje dla niej żadna językowa świętość. Podczas gdy my podglądamy swoich sąsiadów przez dziurkę od klucza, bohaterowie jej powieści robią to przez „dziurkę od guzika”. I cóż można ujrzeć przez ten zaklęty otwór? Chciało by się pójść za podszeptem autorki i w odpowiedzi stworzyć własne sformułowanie- amejkowy świat. Ale chyba nikt nie jest w stanie określić go lepiej od niej, bo to w końcu jej „świat- jakby nie z tego świata”.