Aleksandra Tetera: Litwo, ojczyzno nieznana…
Pismo i sztuka to jedyni świadkowie czasów”, jak stwierdziła kiedyś Maria Dąbrowska. Oscylując wokół tej hipotezy, można wysnuć wniosek, iż prawdopodobnie pierwszym literackim świadkiem litewskiej historii stał się w roku 1547 katechizm (Katechizmusa Prasty Szadei) napisany przez luterańskiego pastora Martynasa Mažvydasa. Publikacja ta związana była z szerzeniem idei reformacji. Nakład wynosił 200-300 egzemplarzy, lecz do dziś zostały zachowane tylko dwa. Jeden z nich znajduje się w Toruniu, a drugi w bibliotece Uniwersytetu Wileńskiego. Literatura litewska na wstępie swej drogi miała charakter religijny. Pierwsze świeckie dzieło pojawiło się dopiero w XVIII wieku. Był to poemat „Rok”(Metai), napisany przez Kristijonasa Donelaitisa. Utwór został przetłumaczony na kilkanaście języków, w tym również na język polski. Intensywny rozwój literatury litewskiej nastąpił na przełomie XIX i XX wieku. To ważny okres dla litewskiego piśmiennictwa, ponieważ właśnie wtedy ukształtował się litewski język literacki. W tym czasie poeta, publicysta i krytyk, Vincas Kudirka stworzył hymn narodowy „Litwo, ojczyzno Nasza” (Lietuva, tevynė mūsų). Jednak prawdziwą różnorodnością literatura litewska rozkwitła dopiero w latach międzywojennych. Najprężniej rozwijała się wtedy proza i dramat. Większość litewskich literatów tego okresu to księża, bądź też studenci seminariów duchownych. Zazwyczaj pochodzili oni z rodzin chłopskich, dobrze znali polski język i polską kulturę.
A cóż my wiemy o naszych bałtyckich sąsiadach? „O Litwie, dalibógże! Mniej wiem, niż o Chinach” – taką odpowiedź bez wątpienia moglibyśmy usłyszeć od niejednego współczesnego Polaka, a przecież minęło już prawie dwieście lat od kiedy Adam Mickiewicz umieścił ją w III części „Dziadów”. Ten stan rzeczy spowodowany jest głównie niedostateczną liczbą źródeł na temat litewskiej kultury i sztuki. Częściej propagowaniem kultury litewskiej zajmują się pojedyncze osoby, niż stowarzyszenia, czy instytucje. Spośród wszystkich nazwisk litewskich pisarzy, przeciętny Polak umie zazwyczaj wymienić tylko jedno – Venclova. Sympatię polskiego czytelnika zaskarbił sobie między innymi faktem, iż od wielu lat odwiedza nasz kraj i nie ukrywa, iż czuje się silnie związany z Krakowem. Jednak była stolica Polski to nie jedyne miejsce bliskie sercu pisarza, bo nazywa siebie także obywatelem Wilna. Tomas Venclova walczy o zachowanie wielokulturowego dialogu w tym mieście. Fundacja „Pogranicze”, której celem jest budowanie mostów między ludźmi różnych religii, narodowości i kultur, przyznała mu w 2001 roku tytuł Człowieka Pogranicza. W 2006 roku na rynku polskim ukazała się jego książka „Opisać Wilno”. Venclova przetłumaczył na język litewski niemały fragment polskiej poezji (m.in. Norwida, Miłosza, Herberta, i Szymborską). Obok propagatora kultury litewskiej, tłumacza, prozaika, eseisty i krytyka literackiego jest przede wszystkim poetą. Josif Brodski trafnie nazwał go synem trzech literatur: litewskiej, rosyjskiej i polskiej. Język litewski zajmuje w twórczości Venclovy miejsce zaszczytne, odpowiada mu pierwiastek kobiecy (po litewsku „język” – kalba jest rodzaju żeńskiego). Język litewski to matka, natomiast rosyjski jest dla niego żoną, wobec której ma obowiązki. Na Uniwersytecie Yale pracuje bowiem jako slawista, specjalista od języka rosyjskiego. A więc rola kochanki i muzy przypadła językowi polskiemu. Jednak Tomas Venclova ma jeszcze jedną filologiczną zdobycz – język angielski. Od 1977 roku mieszka na stałe w Stanach Zjednoczonych w New Haven.
Kolejna postacią, która w znacznym stopniu przyczyniła się do zapoznania Polaków z dokonaniami litewskich pisarzy jest Alicja Rybałko, czołowa tłumaczka literatury litewskiej na język polski, a także utalentowana poetka oraz… doktor nauk biomedycznych. Dokonała wyboru tekstów do antologii literatury litewskiej lat dziewięćdziesiątych pt. „Sen Mendoga” (Książka i Wiedza, 2001). Dziś polski czytelnik może również sięgnąć po dwutomowe „Dzieje literatury litewskiej” Algisa Kalėdy (Ex libris, 2003). Fakt pojawienia się na polskim rynku książek dotyczących literatury naszych sąsiadów jest o tyle ważny, iż niestety przez wiele lat jedyną dostępną publikacją tego typu była „Historia literatury litewskiej” Zygmunta Stoberskiego. Pozycję tę wydano w 1986 roku i chociażby z uwagi na ową datę (Litwa ogłosił deklarację niepodległości dopiero w 1990 roku), łatwo jest się domyślić, iż przedstawiony w książce Stoberskiego obraz literatury nie należy do politycznie obiektywnych.
W ciągu ostatnich kilku lat literaturze litewskiej poświęcono niektóre numery polskich czasopism literackich: Tygiel Kultury nr 12/1999, Krasnogruda nr 14/2001, Literatura na Świecie nr 1-2/2005, czy Dekada Literacka nr 2 (210)/2005. Ten ostatni periodyk przeprowadził ankietę, która polegała na tym, iż kilku współczesnych autorów litewskich odpowiadało na pytania związane z litewskim rynkiem wydawniczym. O komentarz poproszono: Korneliusa Platelisa, Vladasa Braziūnasa, Birutė Januškaitė, Gintarasa Grajauskasa, Renatę Šerelytė, Mariusa Burdasa oraz Agnė Žagrakalytė. Po przeanalizowaniu wszystkich wypowiedzi nasuwa się podstawowy wniosek: litewski i polski czytelnik to jedna i ta sama postać literacka. Na Litwie, tak samo jak i w Polsce od momentu zniesienia cenzury obserwujemy postępujący brak zainteresowania literaturą i kulturą w ogóle. Dziś można już pisać o wszystkim, ale tylko nieliczni chcą to czytać, a jeśli już się zdecydują to raczej na prozę, niż poezję.
W kraju, z którego znacząca część mieszkańców postanowiła wyemigrować, tych którzy zostali księgarnie wabią… obrazem. Nie do przecenienia jest fakt, iż litewska książka jest zawsze tańsza od polskiej i nierzadko lepiej wydana. Litewskie wydawnictwa nie znają hasła: słowo broni się samo. Granice zacierają się. Księgarnie łudząco przypominają galerie, za to na swoich płótnach jednemu z najsłynniejszych litewskich malarzy na świecie, Stasysowi Eidrigevičiusowi zdarza się malować słowa. Wszystkie dziedziny litewskiej sztuki działają w jednym przymierzu i nieważne, czy reprezentuje je barwa, słowo, czy dźwięk. Oddziaływanie tego tajemniczego jądra spójności sięga jednak szerzej, zaczyna przyciągać coraz to nowe elementy. W tym samym momencie kiedy zespalają się ze sobą różne rodzaje litewskiej sztuki, sztuka łączy się… z mitem.
Naród litewski nosi przydomek ostatnich pogan Europy. Lekcja historii donosi, że chrzest Litwy miał nieodłączny związek z małżeństwem wielkiego księcia litewskiego Jagiełły i polskiej królowej Jadwigi. A więc to Polska przyczyniła się do zgaśnięcia świętego ognia w pogańskiej świątyni. Litwini uklękli przed krzyżem zamiast modlić się w lasach do swoich drzew. Można by stwierdzić, iż zaprzepaściliśmy ich szansę na ostateczne zespolenie się z duszami pogańskich bogów, takich jak Saulė (słońce, czyli dawczyni światła), Perkūnas (piorun – pan nieba i zjawisk atmosferycznych), czy Laimė (szczęście jako bogini losu). Niestety o wierzeniach starożytnych Bałtów wiemy dziś dużo mniej, niż o mitologii Greków i Rzymian. Litewska mitologia jest wciąż w fazie rekonstruowania. W odbudowie pomagają między innymi: imiona i nazwy miejsc, zabytki piśmiennictwa, ale także podania, zagadki, wróżby, ludowa medycyna i różne formuły zaklęć. Wątki mitologiczne bardzo głęboko przeniknęły do litewskiej literatury. Kiedy w Ameryce Południowej zaczął rozwijać się realizm magiczny, na Litwie w 1945 roku Kazys Boruta napisał „Młyn Baltaragisa” (Baltaragio malūnas). Po polsku mogliśmy przeczytać go dopiero w 1986 roku. U Boruty dostrzegamy poetykę mitologizowania, która jest podobna do formuły latynoamerykańskiej, a polega ona na połączeniu realizmu z folklorem i mitami. Współcześni Litwini bardzo chętnie powracają do „magicznych motywów”. Artyści odkryli, że przeszłość ich narodu jest znakomitym narzędziem podkreślającym odrębność i charakter kultury.
W prozie litewskiej lat 80-tych i 90-tych tym „nadprzyrodzonym” literackim stylem posługuje się między innymi Saulius Tomas Kondrotas. Do jednego garnca wpisuje on realizm, fantastykę, groteskę i mit. W wyobraźni pisarza rodzą się takie postaci, jak na przykład mężczyzna który nie może umrzeć, bo został wcześniej przez pomyłkę pogrzebany, a więc Bóg o nim zapomniał, inny bohater jego twórczości zmienia się w cząsteczkę gazu i ląduje w silniku swojego motocykla, a pewien człowiek nabywa w drodze kupna kolekcję autentycznych zachodów słońca. Fikcja przedstawiona w książkach Kondrotasa, to prawdziwy „Świat bez granic” (Pasaulis be ribų) – tak zatytułował swój pierwszy zbiór opowiadań. Natomiast w „Historiach z różnych czasów”(Įvairių laikų istorijos), kolejnym zbiorze opowiadań, wydanym w 1982 roku, napisał:
„Każdy naród ma swoich proroków i biblijnemu powiedzeniu, że nikt nie jest prorokiem we własnym kraju, przeczy rzeczywistość. Nawet więcej: każdy jest na swój sposób prorokiem, ale nie wszyscy potrafią to zrozumieć w odpowiednim miejscu i czasie. I nie ma fałszywych proroków. Wszyscy są prawdziwi” (Literatura na Świecie nr 1-2/2005, tłum. Zuzanna Mrozikowa).
Jednym z takich litewskich kapłanów bez wątpienia jest Kukutis, bohater literacki, którego poetyckie życie zapoczątkował w cyklu swoich wierszy Marcelijus Martinaitis. Poeta stworzył postać dziwaka z drewnianą nogą, który posiada zdolność pokonywania czasu i przestrzeni. Kukutis to jakby litewskie wcielenie Pana Cogito, ale od herbertowskiego bohatera jest zdecydowanie mniej pompatyczny, za to szalenie barwny, a równocześnie naiwny i prosty, to archetyp litewskiej duszy, do niego należą wszystkie litewskie słowa:
Słowa Kukutisa
Dlaczego nikt tam nie chodzi
I nawet dzieci nie biegają?
– Kukutisie, tam robią słowa,
żeby każdy wiedział,
co i jak ma wyrazić.
Dlaczego tam nawet drzwi nie skrzypią,
nikt nie wygląda przez okna?
– Kukutisie, tam dla ciebie robią słowa,
uczą je tego,
co masz mówić.
Myślisz, że są strasznie zajęci
i nikogo nie chcą widzieć?
– Kukutisie, tam pilnują twoich słów
przed twoim długim językiem.
(Literatura na Świecie nr 1-2/2005,
tłum. Izabela Korybut-Daszkiewicz).
Warto pamiętać, że przez czterdzieści lat obowiązywał na Litwie zakaz druku czcionką łacińską wprowadzony w 1864 roku przez władze carskie. Oczywiście Litwini nie poddali się i prężnie walczyli o ocalenie swojej twórczości. Oprócz powstawania konspiracyjnych pism i wydawnictw istniały także inne sposoby na rozpowszechnianie i rozwój litewskiej literatury. W przypadku poezji, doskonałą alternatywą dla zakazanego druku stały się recytacja i śpiew.
I właśnie pod wpływem tradycji poezji śpiewanej Marcelijus Martinaitis, literacki ojciec Kukutisa napisał swoje „Wiersze podobne do Litwy” (Eileraščiai panašus į Lietuvą). Każdy z tych wierszy to inna literacka melodia. W 1996 roku wydawnictwo Pogranicze przedstawiło nam je w konwencji nierzadko spotykanej także dzisiaj, czyli jako wydanie dwujęzyczne.
Na Litwie dzieje się zdecydowanie więcej w sprawie polskiej literatury, niż na odwrót. Polacy rzadko wydają przekłady litewskich książek. Jeśli już się to zdarza, to najczęściej z inicjatywy wydawnictw: Ex libris, Czarne lub Pogranicze. W XXI wieku pojawiło się w Polsce kilka ważnych książek litewskich autorów. Jedną z nich jest „Historia z chmury” Mariusa Ivaškevičiusa (Czarne, 2001), napisana między innymi w formie listu do zmarłej babci Petroneli i psa. Niestety listy wysłane przez bohatera nigdy nie dotrą do żadnego odbiorcy, bo jak pisze Ivaškevičius: „Śmierć nie ma adresu”. Akcja powieści rozgrywa się w przeróżnych przestrzeniach (nadprzestrzeniach) i światach (zaświatach). Temat śmierci cieszy się szczególną popularnością wśród litewskich artystów. Kolejna powieść przetłumaczona na język polski to „Tula” (Pogranicze, 2002), ona także dotyczy motywu umierania. Jej autorem jest Jurgis Kunčinas, a akcja rozgrywa się w Wilnie. Tytułowa Tula to młoda kobieta, „ważka w spódnicy koloru khaki”. Po jej śmierci, w mieszkaniu, pod podłogą kochanek grzebie urnę z prochami. Tej smutnej historii towarzyszą opisy z życia najuboższych mieszkańców miasta. I raz jeszcze o listach… Tym razem są to „Listy z Wieszwili” (Ex libris, 2003). Jest ich czterdzieści i wszystkie mieszczą się w powieści, którą wydano w formie koperty. Owe listy-eseje pisane są przez pacjenta zakładu dla ludzi „chorych na duszę” do przyjaciela z lat młodości. Każda strona tego utworu to osobna spowiedź intymna autora, Leonardasa Gutauskasa. Inną powieść pisarza, „Korale z wilczych zębów” (Vilko dantų karoliai) krytycy porównują do „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta. I nie jest to jedyny przypadek, w którym literatura litewska staje na równi ze światową.
Śledząc losy tej literatury można by odnieść wrażenie, że kobiece pióro odcisnęło na niej słabe piętno. Otóż nic bardziej mylnego. Rzeczywiście pisarek jest na Litwie dużo mniej niż ich kolegów po fachu. Jednak kiedy się już pojawią to zaznaczają swoją obecność dość wyraźnie. Właśnie tak jest w przypadku Renaty Šerelytė, która w ostatnich latach stała się popularna nie tylko w swojej ojczyźnie, jej twórczość zaczęła być widoczna także w naszym kraju.
Debiutancką powieść Šerelytė „Gwiazdy epoki lodowcowej” (Czarne, 2004) oraz kolejną pt. „Imię w ciemności” (Czarne, 2005) przetłumaczyła na język polski, wspomniana już wcześniej Alicja Rybałko. Pierwsza książka Šerelytė to opowieść o zagubieniu i samotności. Główna bohaterka, młoda dziewczyna pochodząca z litewskiej prowincji, przenosi się do Wilna, które ma być dla niej szansą na mentalną przemianę. I właściwie w jej życiu zmienia się wszystko… oczywiście oprócz tego, że nie zmienia się nic. Te same anioły, które wcześniej spały na piecu w wiejskiej chacie, teraz mieszkają razem z nią na parapecie wynajmowanego mieszkania. Historia stara jak świat, ale opowiedziana w egzotyczny dla polskiego czytelnika sposób. Podobnie zresztą jak następna – „Imię w ciemności” – to plejada groteski i metafor. Przeszłość znowu splata się z dniem dzisiejszym. Mamy do czynienia z bardzo oryginalną odmianą kryminału, w którym nie może zabraknąć pięknej i zarazem martwej siedemnastolatki odnalezionej w hotelowej wannie. Jednak żaden z wątków powieści Renaty Šerelytė nie jest w stanie tak zaszokować czytelnika jak twórczość innej litewskiej pisarki – Jurgi Ivanauskaitė. Na Litwie wydarzeniem i skandalem literackim oraz obyczajowym okazała się wydana w 1993 roku książka „Czarownica i deszcz” (Ragana ir lietus), która łączy wątki erotyczne i religijne. Przez pewien czas ograniczano nawet dystrybucję tej powieści. Jurga Ivanauskaitė to poetka, prozaiczka, dramatopisarka i malarka, w jej twórczości łatwo dostrzec fascynację tendencjami realizmu magicznego i awangardą. Ostatnią pozycją prozatorską artystki jest książka o efemerycznym tytule: „Twierdza śpiących motyli”(Miegančių drugelių tvirtovė) wydana w 2005 roku. Natomiast jeszcze w 2007 roku na rynku wydawniczym pojawiła się niezwykle smutna „Oda do radości” (Odė džiaugsmui), drugie w jej literackim dorobku dzieło poetyckie. Składa się ono z trzech rozdziałów zatytułowanych kolejno: „Tu” (Čia), ,,Tam” (Ten), ,,Nigdzie” (Niekur). Ta poezja podąża w ślad za doświadczeniami autorki i zanurza nas w odmętach tęsknoty, samotności i cierpienia. Jurga Ivanauskaitė umarła 17 lutego 2007 roku w wieku niespełna 45 lat po długiej walce z rakiem.
Teksty tej pisarki nigdy nie zostały przetłumaczone na język polski, podobnie zresztą jak wiele innych zaskakujących dzieł litewskich autorów. Literacki obszar ostatnich pogan Europy pozostaje wciąż nie odkryty dla tzw. cywilizowanych kultur zachodnich. Być może dlatego, iż niezmiennie jawi się jako trudny do okiełznania kontynent dzikich słów…