Adriana Szymańska: Tym dreszczem odwagi. W hołdzie Karolowi Miarce
Wstąpiłam do Raju za sprawą Historyi Biblijnej wydanej w roku 1894 w Mikołowie. W naszym toruńskim domu królował – ocalony przez ojca po rozstrzelanych na początku wielkiej wojny dziadkach – Stary Testament: gruba księga w trzymającej się nieźle do dziś czarnej tekturowej okładce z ozdobnie złoconym grzbietem. Dla mnie, dziecka, najważniejsze były w niej ryciny. Bóg Ojciec na obłoku nigdy i nigdzie potem nie ukazał mi się wspanialej. Adam i Ewa wciąż igrają przed moimi oczami tak samo niewinni i tak samo skuleni ze zgrozy uciekają przed karzącym mieczem cherubina. Słońce i gwiazdy, w ogóle żywioł wszelki i wszelkie stworzenie, do dziś nie opuściły moich, zaczerpniętych z tej księgi wyobrażeń. Także aniołowie i cały lud wybrany przybyli do mnie stamtąd.
Ilekroć myślę o dniach stworzenia, o arce Noego, o Abrahamie, Izaaku, o prorokach, braciach Machabejskich, o rzece Jordan, dolinie Jozafata, górze Synaj i górze Karmel ożywają we mnie tamte obrazy. Razem z Dawidem zabijam Goliata i staję się na chwilę piękną Abigail. Razem z Salomonem buduję świątynię i co dzień w niej się modlę. I co dzień znajduję pociechę w tych słowach z Księgi Mądrości:
A dusze sprawiedliwych są w ręce Bożej, a nie tknie się ich męka śmierci.
Zdawało się oczom głupich, że umarli (…), lecz oni są w pokoju. – I choć przed ludźmi męki cierpieli, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności.
Tak więc to Karol Miarka, wydawca ze śląskiego Mikołowa, zaprogramował przed ponad wiekiem mój Raj, moje wygnanie i moje czekanie na Mesjasza. Nowy Testament poznałam dużo później w innym wydaniu, a przecież ciągle jak dziecko wierzę, że to tamta, towarzysząca mi przez całe życie, gruba pozłacana księga, zapisana pięknym drukiem i zdobiona szlachetnymi rycinami, otworzy się kiedyś przede mną prawdziwie wiekuistym światłem.