W LABORATORIUM ANIMATORA
Basia Szewczyk (absolwentka Animacji w PWSFiT w Łodzi. Autorka filmów animowanych: min. „Na sznurkach”, „Dwa kolory”, „Czarownica Magdalena” – za który dostała drugą nagrodę na festiwalu Wydry 2006 w Gdańsku), jedna z animatorek prowadzących zajęcia podczas warsztatów animuj! Warszawę) odkrywa przed Cyplistami niektóre tajniki filmowego warsztatu
24 klatki na sekundę: tyle obrazków w standardzie tworzy sekundę przyszłej animacji. Nie musimy animować „co klatkę” – wystarczy zarejestrować 12 faz ruchu. Każdą fazę zapisujemy dwa razy, co w sumie daje 24 klatki i płynność ruchu w filmie zachowana!
Przesunięcia, czyli rzecz o ruchu: animując np. wyciętą z papieru postać zapisujemy fazy ruchu o jednakowej odległości, czyli za każdym razem przesuwamy wycinankę o tyle samo centymetrów. Taki ruch po złożeniu sekwencji będzie jednostajny. Warto jednak trochę poeksperymentować. Wystarczy, że stopniowo zaczniemy wydłużać odległości, jakie pokonuje nasza wycinanka i … w rezultacie uzyskamy efekt przyśpieszenia. Jeśli bohater animacji podchodzi do jakiegoś przedmiotu i np. bierze go w rękę, warto zrobić kilka nieruchomych klatek po tym jak zbliżył się do przedmiotu i po tym, jak wziął przedmiot w rękę (tak wykańcza się sekwencje, w których mamy dużo ruchu).
Piłeczka zmieniająca kształty: film animowany to sprawdzian dla naszej wyobraźni – tu wszystko jest możliwe. Wprawiając w ruch piłeczkę możemy ją odkształcić. Dzięki takiemu zabiegowi nabierze ona więcej charakteru i będzie bardziej wyrazista. Ruch w animacji nie musi być realistyczny. Lecąca piłeczka może się rozciągać, a upadająca spłaszczać. Jeśli przedmiot, który animujemy wykonany jest z materii trudnej do odkształcenia; jego charakter podkreślić możemy poprzez sposób poruszania się w ogóle. Kartonowe kółeczko możemy zanimować tak, że odbije się od podłoża – widz odczyta, że pudełko jest elastyczne i przypomina np. piłkę. To samo kartonowe kółeczko, możemy zanimować w zupełnie inny sposób: kółeczko upada, zaczyna się toczyć i w końcu zatrzymuje się – widz odczyta, że jest ciężką kulką.
Bez recepty, ani rusz: żeby nie pogubić się i dobrze rejestrować ruch koniecznie trzeba stworzyć swoją receptę animacyjną. Recepta to papierowa forma komunikacji między reżyserem, animatorem i operatorem. Warto ją mieć nawet w jednoosobowym zespole. Posiadanie takiego arkuszu rubryk, który zawiera uwagi reżyserskie, dialogi i jego punktacje, czas trwania i kolejność faz oraz warstw animacyjnych spowoduje, że animacja będzie zdecydowanie przemyślana i wolna od niepotrzebnych potknięć. Stworzyć receptę, to rozpisać sobie ruch w czasie. Animując bez takiego planu z reguły jesteśmy zaskoczeni, dlaczego wszystko w kadrze porusza się za szybko. Jeśli zdecydujemy się, że jakiś element ma przesunąć się z jednego punktu do drugiego w ciągu 3 sekund, powinniśmy zrobić sobie podziałkę, na której naniesiemy 36 odcinków, (czyli 3 razy 12 faz).
Ujęcie do ujęcia: każdy, kto myśli o filmie animowanym poważnie powinien stworzyć storyboard – czyli scenorys. Mówiąc najprościej: scenariusz w obrazkach. Ujęcie po ujęciu rozrysowane w małych prostokątnych ramkach pomoże zaplanować kadr i uchroni przed błędami montażowymi. Później rozrysowany na ujęcia film „wrzuca” się do prostego programu montażowego, żeby sprawdzić, czy dobrze wszystko wymyśliliśmy. Taki zmontowany storyboard nazywa się animatic… To szkielet naszego filmu. W animacji nie robi się dubli, dlatego etap przygotowań do zdjęć jest najważniejszy.
zebrała: Paulina Capała