Tym razem o Nowaczewskim. Felieton Karola Maliszewskiego
Artur Nowaczewski, poeta z plecakiem; niewiele trzeba, by nagle wyruszył w drogę i znalazł się na przykład w czeskich Jesionikach czy w bułgarskich Rodopach. W Bułgarii czuje się dobrze, zna język. Nauczył się go w Korei Północnej, gdzie przebywał w dzieciństwie z rodziną. Ojca skierowano tam na placówkę handlową. Artur wychowywał się w wielonarodowej gromadzie. Zaprzyjaźnił się z pewnym Bułgarem. O tym oraz innych przygodach można przeczytać we właśnie wydanej książce Dwa lata w Phenianie.
Ale wróćmy do wierszy. Nie tylko je od lat pisze, także analizuje jako adiunkt w Katedrze Teorii Literatury i Krytyki Artystycznej Uniwersytetu Gdańskiego. Wydał tomiki wierszy Commodore 64 (2005) i Elegia dla Iana Curtisa (2010), książki historycznoliterackie Trzy miasta trzy pokolenia (2006), Szlifibruki i flânerzy (2011) oraz Konfesja i tradycja: szkice o poezji polskiej po 1989 roku (2013). Jego wiersze były tłumaczone na języki angielski, czeski, niemiecki i turecki.
Jakie są jego wiersze i co mają wspólnego z muzyką? Sam mówi, że muzyka zawsze miała dla niego znaczenie w pisaniu, „poczynając od nastrojów, a na wpływie na rytmikę wierszy kończąc”. Jego utwory mają wiele wspólnego z mitologią pokolenia urodzonych pod koniec lat 70. (sam autor urodził się w 1978). Często zwraca się w nich do faktów, wydarzeń i przeżyć z dzieciństwa i wczesnej młodości. Obok pierwszych fascynacji literackich było miejsce na fascynacje muzyczne, filmowe, sportowe i… komputerowe. Tak, to poeta, który pierwszy opisał początek lat 90. jako „wczesną erę komputerów szesnastobitowych”. W wierszu poświęconym pamięci Krzysia Kubeczki, najsłynniejszego czytelnika pierwszego polskiego czasopisma o grach komputerowych „Top Secret”, świetnie oddał klimat dojrzewania w cieniu szybko zmieniającej się technologii: „problem jest godny średniowiecznego rycerstwa: / wyższość Atari XL/XE nad Commodore 64, / nieprzemijalna funkcjonalność kaset / wobec ekspansji dysków elastycznych”. Łatwo się domyślić, że bohater dochodzący do głosu w debiutanckim tomiku wybrał Commodore 64. W wielu utworach ten obraz dzieciństwa poszerzony jest o opis wędrówek po zakamarkach rodzinnego Wrzeszcza, przemierzamy wraz z bohaterem ulice, place, podwórka, uczestniczymy w inicjacyjnych grach („to jest moje podwórko, a za nim to nie wiem. / więc czuję się jak hobbit, gdy przekraczam / próg ulicy”). Jeśli tomik Commodore 64 w symboliczny sposób zamyka dzieciństwo, to druga książka poetycka wprowadza czytelnika w świat szybkiego dojrzewania i burzliwej młodości, określanej także przez fascynację muzyką. W tytułowym wierszu zbioru, w Elegii dla Iana Curtisa, czytamy: „She’s
lost control again – she’s lost control / miałem swoją opowieść i wierzyłem w Słowo. / sam się teraz siebie pytam / kiedy zgubiłem drogę, sam się pytam. / She’s lost control again – she’s lost control / a biegłem przecież pełen wiary pod czarnobiałym słońcem, kochałem / i biel jaśniała nade mną, czuła”.
(…)
Cały felieton do przeczytania w 4/2015 numerze “Wyspy”