Ryszard Kołodziej: Witkacy non-fiction
Janusz Degler, Witkacego portret wielokrotny. Szkice i materiały do biografii (1918-1938), PIW
Janusz Degler niestrudzenie przybliża życie i twórczość Stanisława Ignacego Witkiewicza od kilku dekad. Niedawno w Państwowym Instytucie Wydawniczym ogłosił książkę „Wikacego portret wielokrotny: szkice i materiały do biografii (1918-1939)”. Publikacja, będąca owocem długotrwałej i żmudnej pracy badawczej, zbiegła się z obchodami siedemdziesiątej rocznicy śmierci zakopiańskiego artysty. Jest wciągającą lekturą, dowodem twórczego poszukiwania biografii. Rzetelnie napisana, pogłębia dotychczasowy stan wiedzy. Ma wartość dokumentacyjną oraz faktograficzną. Bogata w możliwości odczytań, wskazuje nowe kierunki dla przyszłych poszukiwań. Tom dopełniają liczne przypisy, noty biograficzne, aneksy, wykaz opublikowanych listów Witkacego i appendix. Całość uzupełnia sto czterdzieści ilustracji. Liczne fotografie drukowane są po raz pierwszy.
Punktem wyjścia książki jest refleksja nad zdjęciem wykonanym w kabinie z lustrami. „Witkiewicz w oficerskim mundurze Lejb-gwardii Pawłowskiego Pułku siedzi odwrócony plecami do obiektywu, a w lustrach widać cztery jego odbicia; profil lewy i prawy, jedną twarz en trois quatrs i jedną en face. Ta sama twarz, ale dzięki lustrzanemu trickowi każda inna”. Portret ten, zdaniem autora, jest bardzo intrygujący, gdyż to „co w nim najistotniejsze, jest niedostępne. Widzimy bowiem cztery odbicia Witkacego, ale jego prawdziwa twarz pozostaje ukryta”. Tajemnicy jej nigdy nie poznamy.
Wrocławski uczony przeciwstawia się czarnej legendzie utrwalającej obraz Witkacego jako degenerata, dziwaka, człowieka skłonnego do wywoływania skandali. Według Deglera, taki jednostronny osąd, wyrządza mu krzywdę. Nieznany wizerunek Witkiewicza otrzymujemy z listów do żony, Hansa Corneliusa czy innych osób. W korespondencji „dokonuje konsekwentnie i z całą bezwzględnością deheroizacji samego siebie”. Epistoły odkrywają go jako istotę ogromnie pracowitą z dobrze zorganizowanym planem codziennych zajęć. Witkiewicz nie tylko pisał powieści, dramaty, szkice polemiczne, teoretyczne, rozprawy filozoficzne, ale również malował, rysował, zajmował się fotografią. Heroicznie walczył ze swymi nałogami oraz chorobami. Nieustannie zmagał się z trudną sytuacją materialną. Cechował go katastroficzny światopogląd wyrastający z przeżycia rewolucji. Pomimo licznych znajomych i przyjaciół, dotkliwie odczuwał samotność. Zadręczał siebie „różnymi wątpliwościami i poczuciem winy wobec bliskich mu osób”. Nawiedzały go depresje oraz myśli samobójcze. Z tego powodu ciągle szukał przyjaźni, empatii i pocieszenia. Pod maską błazna, dowcipnisia, ukrywał własną wrażliwość. Korespondencję z przyjaciółmi traktował „jako przedłużenie swego teatru życia, który ciągle wokół siebie organizował i w którym był jedynym reżyserem i głównym aktorem. Rozdawał role, przydając ich „wykonawcom” komiczne imiona i nazwiska oraz arystokratyczne tytuły. Listy odznacza „niezwykła inwencja językowa, wynalazczość słowotwórcza i pasja do eksperymentowania z językiem”. Na łamach książki, profesor Degler prezentuje korespondencje do Kornela Makuszyńskiego, Edmunda Wiercińskiego, Kazimierza Czachowskiego, Jerzego Eugeniusza Płomieńskiego, Heleny i Fraciszka Maciaków.
Książkę otwiera drobiazgowe kalendarium poświęcone działalności Witkiewicza od powrotu z Rosji aż po tragiczną śmierć we wsi Jeziory na Polesiu. Stanowi ono kontynuacje kroniki życia Witkiewicza, od chwili narodzin do 1914 roku, opracowanej przez Annę Micińską. Tom zamyka ciekawy appendix zawierający rekonstrukcje służby wojskowej Witkacego w Lejb-gwardii Pawłowskiego Pułku na podstawie dokumentów z Centralnego Państwowego Archiwum Wojskowo-Historycznego w Moskwie i Centralnego Archiwum Wojskowego w Rembertowie. Czas – od połowy października 1914 do końca czerwca 1918, uważany jest za najważniejszy okres w jego życiorysie, ponieważ doświadczenia tych lat, ukształtowały go jako dojrzałego twórcę.
Witkiewicz myślał o małżeństwie szereg razy. Przeciw zamiarom poślubienia Ewy Tyszkiewiczówny, Ireny Solskiej, Anki Oderfeldówny, protestował jego ojciec. Zaaprobował dopiero Jadwigę Janczewską. W 1914 roku Witkacy oświadczył się jej i został przyjęty, ale narzeczona popełniła samobójstwo, strzelając sobie w serce. Chociaż w liście pożegnalnym nikogo nie obwiniała za swą śmierć, Witkacy ogromnie czuł się za nią odpowiedzialny i chciał odebrać sobie życie. Propozycja Bronisława Malinowskiego odbycia podróży do tropików oraz wspólny pobyt na Cejlonie a zaraz potem w Zachodniej Australii, nie ukoiły rozpaczy Witkiewicza: „to było najważniejszą przyczyną jego powrotu do Europy oraz decyzji o wstąpieniu do wojska, by móc walczyć- i jak wyjaśnił w liście do rodziców – „przynajmniej śmiercią pożyteczną zatrzeć te wszystkie złe rzeczy, które popełniłem”.
Pragnął zaciągnąć się do polskiego wojska, ale gdy do jego zorganizowania nie doszło, wstąpił do carskiej armii. Został ciężko ranny w bitwie nad Stochodem (lipiec 1916) – prawdopodobnie od pocisku wystrzelonego przez artylerie II Brygady Legionów Polskich. Awansowany na porucznika, otrzymał order św. Anny IV klasy, lecz z powodu kontuzji i depresji, na front nigdy nie powrócił. Historycy zastanawiali się czy po wybuchu rewolucji Witkacy został komisarzem. Zdaniem Deglera: być może słowa o „zaszczytnym wyborze do czwartej roty” należy tak interpretować, ale pewności nie mamy. Jedno nie budzi wątpliwości. To właśnie jego kompania odegrała historyczną rolę. Nic dziwnego, że Witkacy z dumą podkreślał, że „pułk mój, Lejb-Gwardii Pawłowskij Połk, zaczął pierwszy Wielką Rewolucję Rosyjską”.
9 lutego 1923 roku, poprosił o rękę Jadwigę Unrużanke i już 20 kwietnia wzięli ślub. Ich pożycie nie układało się szczęśliwie. Liczne romanse męża, a także zaborczość jego matki sprawiły, iż dwa lata później Nina na stałe wyjechała do Warszawy i odtąd przebywali w separacji.
W 1929 roku, Witkacy poznał siedemnaście lat młodszą od siebie Czesławę Oknińską-Korzeniowską. Jadwiga chciała rozwodu, ale Ignacy zdołał ją ubłagać, by zmieniła zdanie i w 1931 r. uzgodnili warunki trwania luźnego związku. Od tego momentu, powierzał Jadwidze najskrytsze tajemnice swego serca i umysłu. Prosił o rady, szukał pociechy i ją znajdował. Jadwiga pełniła także rolę pełnomocnika interesów męża, egzekwowała należne honoraria, rozmawiała z wydawcami, a on starał się wysłać jej co miesiąc 200 złotych na utrzymanie. Po separacji, odwiedzał żonę wiosną i jesienią, a Jadwiga przyjeżdżała do Zakopanego latem lub zimą. Czasem razem podróżowali. Po wybuchu II Wojny Światowej usilnie namawiała go, by razem z GUS-em opuścili Warszawę i udali się na prowincję. On jednak wyruszył z Czesławą na wschód i we wsi Jeziory, 18 września 1939 r. popełnili samobójstwo. Oknińską-Korzeniowską odratowano a Witkacego pochowano na prawosławnym cmentarzu: „nie dowiemy się nigdy, czy Witkacy pragnął jednak ocalić Czesławę i dlatego podał jej zbyt małą dawkę środków nasennych. Przywołane przez nią jego słowa: „nie zasypiaj – nie zostawiaj mnie samego, nie odchodź”, mogą temu przeczyć. Jadwiga do śmierci opiekowała się spuścizną literacką małżonka. Zmarła 28 XII 1969. Natomiast życie Czesławy dobiegło końca 26 XII 1976. Zachowało się 1278 listów Witkiewicza do żony. Z czterotomowej edycji, dwa woluminy ujrzały światło dzienne. Janusz Degler nazywa całość korespondencji „wielowątkową powieścią epistolarną o charakterze autobiograficznym”, a także „intymnym dziennikiem” od 21 marca 1923 do 25 sierpnia 1939.
Dużą estymą i uznaniem, autor rozprawy „Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie Istnienia” – darzył Hansa Corneliusa. Znajomość korespondencyjna szybko przerodziła się w ich przyjaźń i niemiecki filozof odwiedził go w Zakopanem. Gdy Czesława po raz kolejny zerwała z Witkacym i odesłała mu 80 kilo prezentów, Cornelius, tak jak Jadwiga, wspierał go w ciężkiej sytuacji. Oknińska-Korzeniowska po długich oporach zdecydowała o kontynuacji związku we wrześniu 1938. Mimo wszystko: „Konsekwencje tych przeżyć okazały się jednak poważne, bo Witkacego nie opuści już stan przygnębienia i utrata wiary zarówno w sens uprawianej filozofii, jak i w lepszą przyszłość”.
Janusz Degler przypomina postać filozofki Debory Vogel – autorki jednej z najpoważniejszych prac poświęconych Witkacemu w dwudziestoleciu międzywojennym pod tytułem „Pozycja St. I. Witkiewicza we współczesnej kulturze polskiej”. Jest ona dostępna do lektury w aneksie.
Ciekawym epizodem w życiorysie Witkacego była przygoda z kinem. Miał zagrać rolę w filmie Ryszarda Ordyńskiego „Mogiła nieznanego żołnierza”. Pojechał na zdjęcia, ale zniecierpliwiony procesem powstawania filmu, opuścił plan. W latach 30., Jadwiga z mężem zarejestrowali na taśmie filmowej „krótką scenkę uwodzenia”. Jednakże kopia zaginęła. Być może w czyimś archiwum zachował się oryginał? Janusz Degler podpowiada: „Czeka na napisanie rozprawa o inspiracjach filmowych w dramaturgii Witkiewicza. Ktoś, kto się podejmie tego zadania, może dowiedzie, że wiele charakterystycznych dla niej pomysłów, rozwiązań i chwytów ma rodowód filmowy”.
Śledząc powstanie i recepcje „Nienasycenia”, wybitny witkacolog stawia hipotezę jakoby praca nad wspomnianą powieścią nie została rozpoczęta 20 czerwca 1927 r. tylko dzieło jest kontynuacją młodzieńczego utworu z lat 1912-1913. Wątpliwości powstałych z tym faktem nie można obecnie rozwiać, gdyż rękopis dzieła nie zachował się.
Być może ktoś kiedyś odnajdzie któryś z zaginionych dramatów Witkacego, albo jego dziennik z pobytu w Rosji, lub rysunki oraz zdjęcia z pobytu na Cejlonie, bądź jakieś portrety, listy, tudzież inne rękopisy. Może któreś z tych odkryć stanie się udziałem autora tej biografii. Póki co, czekamy na dwa pozostałe tomy listów Witkiewicza do żony oraz nowe prace Janusza Deglera dotyczące twórczości bohatera omawianego zbioru szkiców.