08 gru

Piotr Dobrołęcki: Oddziaływanie przez słowo

Piotr Kłoczowski stworzył jako redaktor w wydawnictwie słowo/obraz terytoria serię zatytułowaną Biblioteka Mnemosyne, a więc odwołującą się do imienia bogini pamięci z greckiej mitologii, serię bardzo treściowo różnorodną, a jednocześnie niezwykle spójną w swym intelektualnym zamierzeniu i przesłaniu. W serii tej w lecie tego roku ukazał się esej  Jerzy Giedroyc w 1946 roku Sławomira M. Nowinowskiego, historyka dyplomacji i historiografii, profesora Uniwersytetu Łódzkiego, edytora korespondencji Jerzego Giedroycia, współautora liczącej blisko tysiąc stron antologii tekstów opublikowanych na łamach periodyków Instytutu Literackiego w Paryżu, zatytułowanej W poszukiwaniu innej historii (Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, 2015).

Nie wypada powiedzieć, że tekst eseju jest fascynujący i świetnie napisany, bo oznaczałoby to szczególne wyróżnienie wobec innych tytułów z serii, lecz stwierdzenie to jest całkowicie do obronienia. Jerzy Giedroyc w 1946 roku jest w Rzymie, ma czterdzieści lat, chodzi jeszcze w mundurze oficera II Korpusu gen. Andersa, co uwidocznione jest na dołączonych zdjęciach. Stoi jednak przed dylematem – co dalej? Ma swoją wielką misję, jaką rozpoczął realizować jeszcze przed wojną, redagując dwa periodyki, jakie weszły nie tylko do historii polskiej prasy, ale przede wszystkim do historii polskiej myśli politycznej – „Bunt Młodych” i „Politykę”, będąc jednocześnie urzędnikiem państwowym. Potem przez czas wojny misję tę kontynuował w służbie polskiego rządu na uchodźctwie i w szeregach wojska. Jego szlak wojenny prowadził przez Rumunię, Turcję, Palestynę do Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich i do udziału w kampanii libijskiej, a następnie po dyslokacji wojsk w Iraku, do Wydziału Kultury, Prasy i Propagandy II Korpusu gen. Andersa.

Pomimo momentów niepewności („fabrykę z pomysłami trzeba było zamknąć z powodu upadłości na czas nieograniczony”, jak rozczarowany pisał jeszcze 19 lutego 1945 roku do Zofii Herz, swojej przyszłej najbliższej współpracowniczki) teraz podejmuje w Rzymie nowe projekty, mniej lub bardziej realne, aż ostatecznie uzyskuje zgodę polskich władz wojskowych i pierwsze fundusze na utworzenie niezależnego od struktur politycznych Instytutu Literackiego, który początkowo funkcjonuje jako agenda wojskowa.

„Kiedy w 1946 roku Jerzy Giedroyc zakładał w Rzymie Instytut Literacki, właśnie za jego pomocą postanowił walczyć o wolną Polskę. To trafna intuicja – przez wiele lat komuniści nad Wisłą właśnie książki Instytutu Literackiego i kolejne numery pisma «Kultura» uważali za największe zagrożenie dla swoich rządów”, napisał Wojciech Sikora, prezes Instytutu Literackiego i Fundacji Kultury Paryskiej we wstępie do katalogu wystawy zatytułowanej Jerzy Giedroyc i jego dzieło. Dorobek Biblioteki Kultury, która została otwarta w listopadzie 2014 roku w Bibliotece Narodowej w Warszawie, a potem była eksponowana w innych bibliotekach w kraju.

Wielkie dzieło Jerzego Giedroycia jest jeszcze daleko przed nim, nie wie jeszcze, że gmach, jaki zbuduje, stanie się najważniejszym ośrodkiem polskiej myśli politycznej na emigracji, przez lata wpływającym na krajowe środowiska opozycyjne, ale i na wielu ludzi ówczesnego sytemu władzy. Jak zauważa autor eseju o roku 1946, redaktor „intuicyjnie wyczuwał jednak, że w walce o niepodległość najbardziej skutecznym z dostępnych Polakom oręży będzie słowo drukowane”.

fragment eseju, cały tekst do przeczytania w numerze 3/2018