Julita Grodek: Przesilenie. Rozdział trzeci, czyli nieoczekiwane zniknięcie Aleksandra Koszkina
O świcie piegowatogłowy Aleksander Koszkin skrzypiał po kuchni. Skradał się do obłej, pamiętającej czasy Breżniewa, a może i Chruszczowa, lodówki, zachodził do ponabijanej gwoździami szafki peerelowskiego zlewozmywaka, obijał się o niebezpieczną, grożącą wybuchem baterię przetworów własnego autorstwa. Trącał obutą w papucie na gumie stopą marynowane grzybki i sfermentowane, zimowe sałatki. Przechadzał się kołysząco, próbując różnych kroków, które odmłodziłyby jego kamienne nogi. Read More